Dariusz Molski: Pierwsza połowa szła jak wóz z węglem, diesel bez turbiny. Ale później się chłopaki rozkręcili i ruszyła obrona. Początek zagraliśmy bardzo statycznie, bardzo wolno, jakoś tak niemrawo, bez przekonania, bardzo trudno nam się grało. Taktycznie ustawiona obrona na 5+1 też nam nie wyszło tak jakbyśmy sobie tego życzyli, ale kiedy nie spróbować, jak teraz? Tym bardziej, że jest to moja ulubiona obrona – 5:1, czy 3:2:1. Zaryzykowaliśmy ze Stachem (Stanisław Gębala – dop. red) i okazało się, że jednak nam nie pękł, Tadzik (Dominik Droździk – dop. red) też pomógł, więc druga połowa była fajna – 8 bramek zdobytych przez gości to nie najgorszy wynik. Stupa zagrał świetnie. Ro jest to, o czym mówiliśmy sobie tydzień temu, że mamy problem z kryciem indywidualnym, ale 34 bramki przez cały mecz praktycznie indywidualnie, to chyba problemu nie ma (śmiech). Po prostu musieliśmy to sobie wszystko z powrotem uporządkować. Można grać i jest kopalnia bramek, tak jak mówiłem zresztą po tamtym meczu, podciągnęliśmy sobie bilans w tabeli. Tak jak mówiłem, to nie był lekki mecz, zwłaszcza pierwsza połowa była nerwowa i to było widać, graliśmy długo bramka za bramkę, na szczęście uniknęliśmy w tym meczu po raz pierwszy chyba przestojów, które były naszą zmorą, także jest jakiś postęp. Wiem jaki jest stan psychiczny chłopaków, a nawet bardziej fizyczny, dlatego dzisiaj dużo więcej ludzi grało w różnym wymiarze czasu, mieli różne przerwy. Adek (Adrian Turkowski – dop. red) jest mocno zmęczony studiami, to widać, a że jest bardzo ambitny, ma mało czasu na odpoczynek, ponieważ cały czas trenuje, musiał dzisiaj zagrać mniej.

 

Cezary Marciniak: Udało się odbić parę piłek. Nie tylko ja, ale cała drużyna grała fajnie, w obronie chłopcy mi naprawdę pomagali. Ze strony gości były to rzuty z nieprzygotowanych pozycji, ułatwiali mi robotę i chwała im za to.  W pierwszej połowie zespół z Sierpca wyszedł bardzo zmotywowany do tego spotkania, widać było, że cały team żył i ławka, i chłopcy na boisku – walczaki – pokazali serducho, ale myślę, że dzięki naszej konsekwencji osiągnęliśmy taki wynik w drugiej połowie, bo nie wyszliśmy na tę wymianę ciosów, tylko zagraliśmy bardzo konsekwentnie w ataku, konsekwentnie w obronie i udało się dowieść taki korzystny wynik do końca. Przetrenowaliśmy w tym tygodniu wariant, kiedy wycinają nam jednego zawodnika. Myślę, że w Wieluniu nas zaskoczyli, ale teraz byliśmy na to przygotowani i się udało.

 

Mateusz Stupiński: Kończyłem tylko ostatnie podania kolegów. Dzisiaj akurat pasowała nam obrona tak, że większość akcji kończyliśmy z pierwszej linii lub ze skrzydła jednego, czy drugiego albo z koła. Nic, tylko się cieszyć. Można jeszcze było dorzucić karnego, ale chyba straciłem swoją szansę na karne w momencie jak spudłowałem (śmiech). Fajnie, że wyszło, że akcje kończyły się na skrzydle, mamy dobrą pierwszą linię i na pewno odciążyliśmy chłopaków, na pewno im się grało lżej i z tyłu. Wiedzieliśmy, że sierpczanie nie odpuszczą. Trener nas uczulał, że przyjadą i będą walczyć, bo tak jak już było wielokrotnie powiedziane – nie ma słabych zespołów w pierwszej lidze, ale wiedzieliśmy, że musimy narzucić swój styl gry od początku, żeby „usiąść” na nich, zmusić do szybkiego oddawania rzutów. Wiedzieliśmy, że preferują taki styl gry, chcieliśmy  ich do tego zmusić naszą agresywną obroną 5:1, aczkolwiek nie wyszło, wróciliśmy do 6:0 – poskutkowało i odskoczyliśmy na kilka bramek do przodu. Cezar (Cezary Marciniak – dop. red) jest taką postacią, która naprawdę podbudowuje zespół, obrona pomogła, ale to jest osoba, która zawsze gra do końca i odbija piłki. Czasami zadajemy sobie pytania – w jaki sposób? Ale tak samo robi to na treningach, więc powoli się przyzwyczajamy (śmiech).

 

Oskar Serpina: Różnica między drużyną klasową, a zwykłą jest widoczna około czterdziestej minuty, bo wtedy wychodzi przygotowanie fizyczne, przygotowanie kondycyjne i tak było w tym meczu. Tak samo grają drużyny w lidze mistrzów, na początku jest połowa na remis, a później te drużyny lepsze, lepiej przygotowane, odskakują. Drużyna z Sierpca trzymała się do tej połowy, a potem włączyliśmy piąty bieg i im odjechaliśmy. Czarka (Cezarego Marciniaka – dop. red) też muszę pochwalić, bo przed meczem w piątek mówiłem mu, że od niego i od Krzysia (Krzysztofa Nowickiego – dop. red) będzie bardzo dużo zależało, wiedzieliśmy, że zawodnicy z Sierpca oddają niesygnalizowane rzuty z podłoża, ale Czarek był na miejscu – tam gdzie powinien być, także na to byliśmy uczuleni. W pierwszej połowie w obronie graliśmy ospale. Sytuację można odnieść do meczu z Wieluniem, widzieliśmy, że drużyna przeciwna gra w ataku ospale i my się dostosowaliśmy do tego w obronie, widząc ich niechęć do gry ofensywnej i długie rozgrywanie akcji. Oni nie są też do końca szybcy, wtedy wkrada się negatywny luz, przez który trochę się męczyliśmy. Mieliśmy małą nauczkę w Wieluniu, wiedzieliśmy, że musimy zacząć agresywniej grać, nie patrzyć się na nich, tylko skupić się na sobie, mocniej zacząć biegać w obronie. Bardziej się zmotywowaliśmy, mocniej krzyknęliśmy, zaczęliśmy się bawić tą grą w obronie, wykazywaliśmy więcej chęci, dlatego druga połowa tak fajnie wyglądała, bo wyszliśmy mocniej nakręceni i to się zazębiało. W zasadzie oni nie mogli zrobić wiele. Dostaliśmy drobny sygnał od drużyny z Wielunia, że łatwo nie będzie i, jak w którymś momencie spuścimy z tonu, to możemy dostać za to karę, dlatego jeszcze bardziej chcieliśmy wzmocnić i zintensyfikować naszą grę do przodu, tak jak było podczas pojedynku z Sierpcem. Zaczepnie ktoś napisał, że mamy zadyszkę i przed meczem postanowiliśmy pokazać, jakiego rodzaju jest to zadyszka (śmiech). Właśnie tak wygląda, że kiedy mamy zadyszkę, odjeżdżamy na 15 punktów do przodu.

 

Udostępnij