Dariusz Molski (trener): Wynik powinien być inny, powinno być więcej z przodu, mniej z tyłu, ale zagraliśmy wszyscy w większym wymiarze, cała 14, w różnych ustawieniach, najmniej grał chyba tylko Bartek Starzyński w ataku, ale na niego też przyjdzie czas. Chciałoby się powiedzieć, że to, że jesteśmy niepokonani „to nie moja wina” (śmiech). Pewnie, że fajnie, gramy o utrzymanie, a nie przegraliśmy jeszcze meczu. Ale gdzieś ta passa się kiedyś skończy – zobaczymy kiedy. Oczywiście, że jesteśmy gotowi na SMS. W każdy dzień i do każdego meczu trzeba być gotowym. Mają za cel w przyszłości grę w Ekstraklasie, będziemy grali w różne dni – poniedziałek, czwartek, środę. Rytm grania będzie inny. Nie jest to nic nadzwyczajnego. Uczulałem zawodników, żeby uważać na przerwę między połowami, bo my zawsze drugą część gry zaczynamy trochę gorzej i być może jest to wina właśnie tej dłuższej przerwy. Tym razem szybciej zeszliśmy po przerwie i bardzo intensywnie się przygotowaliśmy, chociaż też na początku drugiej połowy straciliśmy bramkę. Tak, dzisiaj więcej zagrali i Darek Śramkiewicz, i Marcin Gałat, i Żelek (Mariusz Smolarek – dop. red.) na skrzydle, to są zawodnicy i oni muszą grać, nie można skupiać się tylko na jednej siódemce. Kiedy jak nie teraz mają mnie do siebie przekonać? Przyjdzie taki moment, w którym zagrać będą musieli i musza być do tego gotowi. Za dużo w tym meczu było nonszalancji, literatury, poezji w grze, a za mało konkretów. Miało to wyglądać ładnie, pięknie, ale nie zawsze wychodziło, a tych błędów było zbyt dużo. Dominik Droździk już dzisiaj rwał mi się do gry, ale wolałem go odsunąć, żeby przypadkiem choroba nie wróciła, bo jest nam potrzebny. Jeśli chodzi o Seweryna, maser (fizjoterapeuta, Patryk Komarnicki – dop. red.) obiecuje, że coś z tego będzie już na środę, ale zobaczymy jak to wyjdzie.

 

Oskar Serpina: Jestem zadowolony z tego meczu. Przed nim w szatni powiedzieliśmy sobie, że wychodzimy na parkiet tak, jak byśmy grali z Vive Kielce – z ogromnym szacunkiem do rywala, pełną koncentracją. Założenie było takie, że stajemy mocno w obronie i wykorzystujemy nasz atak, budujemy przewagę i prowadzimy ten mecz do końca, co zrealizowaliśmy. Fajnie graliśmy w obronie, bardzo dużo kontr i wynik bardzo dobry, choć można było trochę mniej bramek stracić, moim zdaniem. Tak, wkradło się troszeczkę rozluźnienia. Część zawodników z Wrocławia wykonywało pasywny atak, jeden zawodnik, z numerem 23. (Dawydzik – dop. red.) był bardziej fizyczny, przez co wchodził w strefę dzięki temu rozluźnieniu, bo nie byliśmy trochę na to przygotowani, ale nie daliśmy się w dużej mierze zaskoczyć i ten mecz fajnie się zakończył.

 

Krzysztof Nowicki: Dziś faktycznie pograłem trochę więcej. Taki rywal, że trener zauważył, że Czarkowi (Marciniakowi – dop. red.) przyda się zmiana i trochę odpoczynku, wpuścił mnie i więcej tym razem pograłem. Myślę, że mój występ można ocenić pozytywnie, odbiłem kilka piłek.

 

Stanisław Gębala: Mecz przebiegał od samego początku po naszej myśli, spełniliśmy wszystkie założenia trenera, a w szczególności porządną grę w obronie, dzięki której już od samego początku mogliśmy wyjść na prowadzenie. Okazaniem największego szacunku dla przeciwnika jest zagranie na 100%. My właśnie z takim nastawieniem potraktowaliśmy drużynę z Wrocławia. Oczywiście, zdarzały się przestoje w trakcie gry, ale wynikały one z dużej liczby zmian, co oczywiście było dużym plusem dla zespołu, bo zazwyczaj mniej grający zawodnicy, mogli się zaprezentować przed naszymi kibicami. Bardzo nie lubię grać z tzw. „plastrem”, jest to dosyć irytująca sprawa, bo z jednej strony nie odcina mnie od gry całkowicie, ale na pewno znacznie utrudnia mi zadanie. Najważniejsze, żeby zespół potrafił sobie radzić z taką zagrywką przeciwników.

Udostępnij