Nie od zawsze byłeś fanem Stali. Jak to się stało, że przeszedłeś na żółtą stronę mocy”? 

-Od gimnazjum byłem wielkim fanem Stilonu. I to już nie samej piłki nożnej – bo tę na dobrym poziomie mogłem obejrzeć jedynie w telewizji – ale środowiska, barw, adrenaliny. Byłem na każdym meczu, krzyczałem, chciałem być taki, jak moi starsi koledzy. 

Kiedy miałem 14 lat, pierwszym pytaniem na gorzowskich podwórkach było „Stal czy Stilon?”. Miałeś 50% szans na przeżycie (śmiech). Musiałem się określić. Mieszkałem wtedy na osiedlu Staszica, wybór był prosty. Większość moich kolegów już kibicowała Stilonowi, uważając Stal za klub dla rodzin, nie dla „prawdziwych kibiców”, jakimi podobno byli. 

Jednak coś się zmieniło. Kiedy? 

-Wstyd się przyznać, ale w 2011 roku, jeszcze jako fan Stilonu, byłem na otwarciu Stadionu im. Edwarda Jancarza. I to chyba właśnie był moment, w którym powiedziałem sobie „dość”. Kiedy widziałem moich znajomych przeskakujących przez bandę i wystawiających się na pośmiewisko, byle sprowokować Stalowców, uświadomiłem sobie, że stoję po złej stronie. 

Nigdy nie kręciły mnie też tzw. ustawki. Nie widziałem sensu w takich zabawach, były dla mnie strasznie dziecinne. W tym wspomnianym 2011 roku, miałem już 18 lat i zaczynałem myśleć trochę rozsądniej. 

Jak do kibicowania odnosili się twoi rodzice? 

Kiedy rodzice zauważyli, że ich 14-letni syn wpadł w niepokojące środowisko, oczywiście zaczęli się martwić. Tata był kibicem Staleczki i za dzieciaka zabierał mnie na mecze, mieli więc nadzieję że to żużlem zainteresuję się w pierwszej kolejności. Z ulgą przyjęli żółto-niebieski szalik, który zawisł w maju 2011 roku nad moim łóżkiem. 

Byłeś więc po obu stronach barykady. Jakie jest teraz twoje podejście do tej gorzowskiej „rywalizacji”? 

-Moim zdaniem tu nie ma żadnej rywalizacji! Bardzo szanuję Stilon, kibiców, którzy są z nim na dobre i na złe, jednak wielu z nich nie jest z tym klubem ze względu na tradycję, a potrzebę wrażeń, niestety zazwyczaj pozasportowych. Przytoczę jeszcze jedną sytuację: pod koniec 2011 roku Stal miała swoją prezentację w Askanie. Moi byli już koledzy postanowili za wszelką cenę ją zniszczyć za pomocą wulgarnych okrzyków. Nie pomogły ani słowa prowadzącego, ani prezesa Komarnickiego, ani Tomasza Golloba. Było to spotkanie, na którym było wiele rodzin z dziećmi i starszych ludzi. Poniżej pasa… 

Stal ma oręże prawdziwych kibiców. Kilkanaście tysięcy ludzi potrafi dobrze się bawić bez względu na wynik, dopingować drużynę w słabszych i lepszych chwilach, bez szukania zaczepek gdziekolwiek. Za to zawsze ceniłem ten klub. 

Stal na całe życie? 

I jeden dzień dłużej! Szkoda, że kibice tych naszych gorzowskich drużyn nie potrafią dojść do porozumienia. Ja jednak Stilonowi życzę jak najlepiej, a za Staleczkę pójdę w ogień! Karnet na przyszły sezon już jest, jedziemy po kolejne Drużynowe Mistrzostwo Polski

Udostępnij