www.stalgorzow.pl: Czy pamięta Pani swój pierwszy mecz i kto Panią na niego zabrał?

– Na mój pierwszy mecz zabrał mnie mój tata, kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką. Niedziela w naszym domu zawsze była żużlowa i chodziliśmy na mecze wcześniej, żeby podpatrywać przygotowania zawodników do meczu, co zresztą zostało mi do dzisiaj. Żużel ma w sobie coś, czego nie da się opisać słowami. To po prostu magiczny sport…

 

Czy w Pani rodzinie żużel był obecny? Kto najbardziej kibicował i jak wspomina Pani wspólne kibicowanie z rodziną?

– Żużel jest od zawsze w moim życiu i na zawsze pozostanie. To jest jak choroba, nieuleczalna choroba, ale cieszę się, że na nią zachorowałam, bo nie jest szkodliwa, a może przynieść mnóstwo emocji. Kiedyś było kibicowanie z tatą, później zaraziłam pasją męża, a teraz nasze córeczki kibicują razem z nami.

 

Co według Pani zmieniło się w żużlu od czasu, w którym zaczęła Pani chodzić na mecze, do teraz? To dobre zmiany?

– Przez ponad 30 lat mojego kibicowania zmieniło się bardzo dużo. Według mnie najważniejszą zmianą jest pojawienie się dmuchanych nad, wielu zawodnikom uratowało to nie tylko kości, ale i życie. Brakuje mi przywiązania do barw klubowych, które kiedyś było dużo większe. Teraz żużel stał się trochę sportem najemników, niby w jednym klubie, ale każdy z osobnym teamem.

 

Czy ma Pani ulubionego zawodnika? Jeśli tak, to kogo i dlaczego akurat jego?

– Trudno zdecydować się na jednego… Tony Rickardsson, Jason Crump, Tomasz Gollob, Krzysztof Kasprzak czy oczywiście nasz Bartek Zmarzlik – jak wybrać z tak doborowego grona? (śmiech) Każdy z nich imponował czymś innym: jeden pracowitością, inny perfekcjonizmem, profesjonalizmem, pracowitością, talentem, odwagą, ilością adrenaliny dostarczanej kibicom, czy dążeniem do celu pomimo przeciwności losu… Jest co naśladować.

 

Co najbardziej zapadło Pani w pamięć od czasu, w którym zaczęła Pani przychodzić na mecze żużlowe?

– Myślę, że finały z 2014 i 2016 roku, kiedy Stal po długich latach zdobywała Drużynowe Mistrzostwo Świata i po roku wracała na tron.

 

Co powiedziałaby Pani osobie, która nie była jeszcze na żużlu, żeby zachęcić ją do przyjścia na stadion? Co według Pani jest najpiękniejsze w tym sporcie?

– Żużla nie da się opisać słowami, to trzeba przeżyć. Gdybym miała kogoś zachęcić, po prostu zabrałabym taką osobę na stadion, bo wtedy dołączyłaby do naszej żużlowej, Stalowej, żółtej rodziny. Tego trzeba doświadczyć i przeżyć. Spróbujesz raz i jesteś „chory” na zawsze!

Udostępnij