Patryk Dudek (I miejsce): Myślę, że każdy był i widział, jak wyglądał mój sprzęt po tym upadku, musiałem go wymienić. Zresztą jak w tamtym roku (śmiech). Mistrz końcówek? Jak każdy facet, nie? (śmiech). Tak bywa. Szczerze mówiąc zawody mi się nie układały, na początku ta jazda była naprawdę bardzo słaba w moim przekonaniu, bo jechałem drętwo, nie oszukujmy się. Mimo że wygrałem wszystkie starty, jazda była słaba dopóki się nie wywróciłem. Wtedy nastąpił wstrząs. Potwierdzają się słowa taty, że czasami trzeba się wywrócić, żeby się przełamać. Podobnie zresztą było, jak kiedyś uczyłem się jeździć na nartach. Jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz. Tym razem upadłem o wiele delikatniej niż w zeszłym roku, bez żadnych obrażeń. Cieszę się z tego, że kości mam całe na początku sezonu, bo dopiero zaczynamy karuzelę żużlową i oby jak najmniej wypadków. Mam nadzieję, że memoriał sprawił przełom w moim teamie, bo w ostatnich zawodach nie do końca mi wyszło, ale wracamy już na dobre tory. Statuetka? Cięższa na pewno niż w tamtym roku i większa, więc na pewno będzie trzeba półkę ze wspornikiem na nią przygotować.

 

Przemysław Pawlicki (III miejsce): Jestem zadowolony jak na początek sezonu. Cały czas staramy się polepszać te wyniki i na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. Nie jest jeszcze może perfekcyjnie, mamy jeszcze błędy do wyeliminowania, ale z każdego meczu na mecz wynosimy wnioski i staramy się popełniać ich jak najmniej. Zobaczymy. To jest początek sezonu, przed nami jeszcze dużo pracy, ale będziemy robić wszystko, żeby forma rosła. Memoriał to na pewno nie był trening. Zawodnicy być może przyjeżdżając tutaj myślą o tym, żeby coś sprawdzić i przetestować, ale wiadomo – wyjeżdżając na tor całkiem inaczej się myśli. Starasz się wygrywać, nikt nie chce przyjeżdżać z tyłu. Tym bardziej, że przyjechałeś coś próbować, a jeśli to ma działać, to nie wyobrażam sobie stawać pod taśmą z nastawieniem „odpuszczam”. To są zawody i każdy na pewno jedzie na 100 procent możliwości. Bardzo fajnie było się pościgać, tor był naprawdę „spoko”. Było można fajnie pojeździć w kontakcie. Oby jak najwięcej takich zawodów i żeby przez cały sezon jechać cało, zdrowo, a na pewno wynik będzie się budował.

 

Grigorij Łaguta (IV miejsce): Jestem zadowolony z całych zawodów. W ostatnim biegu rundy zasadniczej nie przytrzymałem krawężnika i wjechał tam Bartek (Zmarzlik – dop. red.). Miałem motocykl szybszy od Bartka, cały czas go goniłem, ale nie udało się. Później, jak jechałem z Patrykiem Dudkiem, uderzyłem w jego motor i mój tłumik zablokował koło, a ostatnie okrążenie jechałem właśnie z zablokowanym kołem. Spaliło mi się wtedy sprzęgło z tego powodu. Mogłem wymienić małe sprzęgło na finał, zwłaszcza przy tak twardym torze, co też zrobiłem, ale zupełnie nie potrzebnie. W finale sprzęgło przekręciło mi koło na starcie i nie mogłem wyjechać ze startu. Po trasie było dobrze, ale gdybym wyjechał lepiej ze startu, to mógłbym powalczyć o zwycięstwo. Ta awaria troszkę pomieszała.

Udostępnij