Początek – jak to bywa w wykonaniu Stali – był naprawdę trudny. Zepsute cztery akcje, w tym dwie kontry, nie zapowiadały tego, co miało dziać się już kilka minut później. Niemoc przełamał Adrian Turkowski, dochodząc do pozycji rzutowej i wbijając pierwszą bramkę. Chwile później z kontry skorzystał Oskar Serpina i na tablicy wyników był remis, który utrzymywał się przez najbliższe osiem minut. Wtedy jednak zaczęła funkcjonować doskonała obrona Stali, a w bramce jak opętany bronił Cezary Marciniak. Co prawda dochodziło do kuriozalnych sytuacji, jak na przykład w 16 minucie spotkania, gdzie najpierw piłkę stracili zawodnicy z Malborka. Następnie Stal powtórzyła błąd rywali, a Malbork wrzucił piłkę w prosto ręce Aleksandra Kryszenia. Ten jednak wyrzucił ją, by nie wpaść w pole bramkarza i piłka wylądowała w rękach Boneczki, który wykorzystał sytuację. To jednak nie załamało Stali, która konsekwentną obroną, zwłaszcza w wykonaniu Miłosza Bekisza i Dominika Droździka, stopniowo wychodziła na pewne prowadzenie. Cuda w bramce wyczyniał Marciniak, który swoją żywiołowością i emocjonalnymi reakcjami pociągał publikę do dodatkowego kibicowania, a ostatecznie gorzowianie na przerwę schodzili po bramce z karnego Aleksandra Kryszenia z wynikiem 17:14.

 

Drugą połowę świetnie rozpoczął Malbork od wyśmienitej akcji Damiana Spychalskiego i rzutu z drugiej linii. To jednak nie przeszkodziło Stali w powiększaniu przewagi. Kolejnego karnego rzucił Kryszeń, w obronie doskonale pracował Bekisz, Serpina i Droździk, a to przekładało się na wiele przechwytów i kontr naszego obrotowego we współpracy ze Stanisławem Gębalą czy świetnym tego dnia Marciniakiem, broniącym zarówno rzuty po bloku, jak i w sytuacjach sam na sam, czy niespodziewane ataki Pomezanii. Dwukrotnie zatrzymał też byłego zawodnika Stali, Marka Baraniaka, który w Gorzowie grał z kontuzją dłoni. Tym samym w 39 minucie Stal prowadziła już wynikiem 22:15 i nie zanosiło się na przestój gospodarzy. Gorzowianie grali jak natchnieni, wykonując nawet bardzo trudne zagrania, jak to w 41 minucie, gdy Pomezania zmieniła system obrony na krycie każdy swojego. Wydawało się, że Gębala straci piłkę, jednak w ostatniej chwili złapał ją Bekisz i przedarł się przez broniących go zawodników, po czym podał do niekrytego Serpiny, a ten nie mógł pomylić się z czystej pozycji. Doskonałą akcję zagrali też Bekisz z Kryszeniem, który atakując na skrzydle, podał piłkę w locie do wyskakującego na środku Miłosza, a ten już doskonale wiedział, jak zakończyć akcję bramką. Chwilowy przestój pojawił się między 43. minutą a 47. Wtedy jednak śmiałą akcja popisał się gorzowski „joker”, Bartosz Starzyński, a Stal była już pewna jednego – tego meczu nie mogli przegrać. W ostatnich minutach do bramki wszedł Nowicki, który zaczął od obronienia karnego, niestety dobitego przez Spychalskiego, a później wyłapania kolejnych dwóch rzutów Baraniaka, któremu wyraźnie nie szło w Gorzowie. Mecz zakończył się nieprzyjemnie, bowiem czerwony kartonik za faul zobaczył Dominik Droździk, jednak całe spotkanie można śmiało nazwać świętem piłki ręcznej w Gorzowie.

 

Wyniki:

Kancelaria Andrysiak Stal Gorzów: 32 (17)

Marciniak, Nowicki – Serpina 9, Kryszeń 6 (4/5), Stupiński 5, Gębala 4, Turkowski 3, Bekisz 3, Starzyński 2, Droździk, Marcin Smolarek, Mariusz Smolarek, Śramkiewicz, Gałat, Gryszka, Kłak.

Trener: Dariusz Molski

Kierownik: Łukasz Bartnik

Fizjoterapeuta: Patryk Komarnicki

 

Żółte kartki: Turkowski, Gębala,

Kary: Droździk, Serpina, Gryszka,

Czerwone kartki: Droździk

Karne: 4/5

 

Polski Cukier Pomezania Malbork: 23 (14)

Kądziela, Kochmański – Spychalski 11 (2/3), Boneczko 3, Gryz 3, Cieślak 2 (1/2), Nowaliński 2, Michałów 1, Bruy 1, Baraniak, Dukszto, Dawidowski, Kochmański, Sibiga, Maluchnik.

 

Trener: Igor Stankiewicz

Prezes: Waldemar Jastrzębski

Fizjoterapeuta: Tomasz Kruk

 

Kartki: Gryz, Nowaliński, Michałow

Kary: Gryz, Baraniak, Michałow

Karne: 3/5

 

Widzów: 420

Sędziowie: Christ Grzegorz – Christ Tomasz (Wrocław, Świdnica)

Delegat: Piotr Brenk

 

Dariusz Molski (trener Kancelarii Andrysiak Stali Gorzów): Nie spodziewałem się takiego spotkania. Szczerze mówiąc, obawiałem się tego meczu, że nie damy rady. Ale wystarczyło wrócić na odpowiednie tory przez jeden tydzień i zagraliśmy naprawdę fajne zawody. Przede wszystkim zagraliśmy widowiskowe spotkanie. To, co trenujemy, przekładamy na mecz, z czego jestem bardzo zadowolony. Zaczyna to wychodzić, zaczynamy to robić bezwiednie, nie trzeba się specjalnie na to umawiać, gra sama tak wychodzi i z tego należy się cieszyć. Najważniejsze, że „zatrybiła” obrona. A jak zaskoczyło, to goście byli bezradni. Cały czas mówiliśmy sobie, że musimy grać od tyłu, że w ataku jakoś sobie poradzimy, coś dorzucimy, ale żeby nam nie rzucali tak łatwych bramek, zwłaszcza „Dama”, mój zawodnik z Elbląga (Damian Spychalski – dop. red.), z którym mieliśmy duże problemy, ich najlepszy strzelec. Ale później i na niego znaleźliśmy receptę. Miłosz wszedł na tę stronę i okazuje się, że lewoskrzydłowy, jest też doskonałym prawym rozgrywającym (śmiech). Trzeba się cieszyć. Bramkarza nam rozgrzali, Cezary „dostał w dynię” i zaczął bronić jak nawiedzony. Wynik jest jaki jest, mógł być jeszcze większy, gdybyśmy jeszcze konsekwentniej zagrali w obronie. Szkoda sytuacji na koniec z Dominikiem Droździkiem. Obawiam się, że może to skutkować zawieszeniem na jeden mecz, a do Gdyni jechać bez niego – słabo. Teraz musimy się pozbierać, mamy bilety na odnowę i od poniedziałku do roboty. To Gdynia musi się nas bać, my nic nie musimy, ale chcemy wygrywać.

 

Cezary Marciniak (bramkarz KA Stali Gorzów): Tak, cios w głowę pomógł, musze iść zaraz podziękować chłopakom z Malborka, bo mnie rozgrzali i dlatego udało mi się tak dobrze bronić dzisiaj. Cieszę się bardzo z tego. Tak, ta przerwa była nam bardzo potrzebna, bo jednak graliśmy prawie 4 miesiące bez żadnego odpoczynku. Już naprawdę byliśmy zmęczeni i fizycznie, i psychicznie piłką. Te kilka dni naładowania akumulatorów i odpoczynku w domu, przy rodzinie, sprawiło że na boisko wróciliśmy z jeszcze większym zaangażowaniem, z nowymi siłami. Teraz tylko jeszcze dojeżdżamy do końca sezonu, trzy zwycięstwa i tyle.

 

Mateusz Stupiński (lewoskrzydłowy KA Stali Gorzów): Faktycznie, początek nie był najlepszy w naszym wykonaniu. Podejrzewam, że wynikało to z ogromnej chęci odskoczenia od samego początku. Były sytuacje do tego, żeby kontrować, trener mówił, żebyśmy gonili cały czas do przodu, bo wiemy, jak gra ten zespół i to była na nich recepta. Ale oni nas rekontrowali na początku i utrzymywali wynik na remisie, bo nasze kontry pozostawiały wiele do życzenia. Pocieszmy się jeszcze dzisiaj tym zwycięstwem, o Gdyni będziemy myśleć od poniedziałku. Naprawdę zagraliśmy fajny mecz i, tak jak powiedziałaś, był godny najwyższych rozgrywek w tej lidze, chociaż ten mecz „finałowy” zagramy za tydzień. Naprawdę był to jeden z naszych najlepszych meczów, bo ten zespół jest klasowym, doświadczonym rywalem i wiedzieliśmy, że są groźni. Wiadomo, że jeszcze groźniejsi są u siebie, ale podrażniła nas ta porażka u nich i udało się dokonać na ich rewanżu.

 

Oskar Serpina (kołowy i kapitan KA Stali Gorzów): 9 bramek przewagi, czyli z nawiązką oddaliśmy im ten mecz, który przegraliśmy w Malborku. Jesteśmy szczęśliwi, zadowoleni i pełni optymizmu z liderem tabeli, Spójnią Gdynia. W tym spotkaniu nie ustrzegliśmy się błędów, budowaliśmy sobie przewagę powoli, sukcesywnie. A faktycznie można powiedzieć, że gdzieś od 45 minuty to już standard w naszym wykonaniu, że wtedy dostajemy dodatkowego kopniaka, włączamy kolejny bieg i odjeżdżamy rywalom. Na pewno możemy ten wynik nazwać przewagą psychologiczną nad Gdynią, bo z tego co widać, Spójnia dostała zadyszki, a my cały czas się rozpędzamy. Gdy zobaczą nasz wynik z Malborkiem, myślę, że jakaś lampka w głowie się zapali, bo nie ma co ukrywać, że jak się widzi taki wynik, to podchodzi się do niego niby z lekkim uśmieszkiem, że wszystko jest OK, ale u każdego sportowca pojawia się myśl, że może jednak rywal jest silniejszy. Robimy wszystko, by sportowo być gotowi na Superligę, bardzo ciężko trenujemy, scalamy się, bo chcemy w tej lidze być kolektywem, który pokaże na co go stać. Zobaczymy, co będzie dalej.

Udostępnij