Robert Kempiński: – Gratuluję wygranej gorzowianom. U nas było widać dziury w składzie, zabrakło punktów Krystiana Pieszczka i Kaia Huckenbecka. Już nie wspomnę o juniorach.  Robiliśmy co mogliśmy, ratowaliśmy wynik, wstawialiśmy rezerwy taktyczne, przez które w trzech biegach zdobyliśmy siedem punktów. Uważam, że jest to dobry wynik. Mamy problem, ponieważ mamy zawodników, którzy w jednym meczu potrafią zdobyć dwucyfrowy dorobek, a w kolejnym zdobywają po dwa, trzy punkty. Nie ma tego równego rytmu wśród zawodników. Można powiedzieć, że w tym sezonie równo jeżdżą tylko Artiom Łaguta i Krzysztof Buczkowski. To jest przyczyną tej porażki. Przede wszystkim juniorzy muszą złapać szybkość, bo na tą chwilę im nawet nie ma jak pomóc. Jak można im coś doradzić, skoro dojeżdżają pół prostej z tyłu? Nawet nie można im powiedzieć jak mają zaatakować – czy lewej, czy z prawej. Nie mają szybkości i, jeżeli mamy walczyć o wygrane w nadchodzących meczach, to ta dwójka musi dorzucić swoje punkty i pomóc innym zawodnikom. Ja wiem, że cuda się zdarzają i można wygrać w trzech i pół zawodnika, ale wtedy Buczkowski i Łaguta nie mogą się pomylić w żadnym biegu. Jest ciężko coś osiągnąć, jeżeli zawodnik w jednym meczu zdobywa dużo punktów, a w kolejnym jest gorzej. Jakby jeździł Tomasz Gollob u nas, to by zdobywał dwucyfrowe dorobki. Pieszczek, który wchodzi za niego, najpierw robi dziesięć punktów, a w następnych dwóch meczach trzy punkty. A akurat Tomek by zdobył w następnych dwóch po dwanaście. Lindbaeck w zeszłym roku miał też lepszy sezon. W Orle Łódź nie jeździł tak dobrze, a u nas wypalił. Młodzieżowców mieliśmy też lepszych. Mieliśmy Nowaka i Rujnera, którzy robili te sześć punktów albo osiem nieraz. To jest ta przyczyna naszych porażek w tym roku. Buczkowski się nie poddał, Łaguta się nie poddał. Pieszczek jeździł, jako junior w tamtym roku. Można powiedzieć, że miał jeździć tylko na wyjazdach, chyba że byłby dużo lepszy od innych, to by startował także u siebie. Przez wypadek Tomasza, zmuszony jest jeździć wszędzie. Zakontraktowaliśmy Kaia. Pojechał na pierwszy mecz do Leszna i zdobył osiem punktów, a dzisiaj co zdobył? Tam był trener i pomagał, wszystko było dobrze, a tutaj był trener i nic nie mógł pomóc? Po prostu mamy nierównych zawodników i to jest przyczyną naszej przegranej.

 

Artiom Łaguta: – Nie pamiętam swojego tak dobrego meczu w Gorzowie. Zawsze tutaj jeździło mi się bardzo ciężko. W tym roku nie myślałem o tym, co było w przeszłości. Wiedziałem, że została tutaj zmieniona nawierzchnia, przez co jest to zupełnie inny tor. Mam w tym sezonie też parę nowych silników, które jak widać jadą z bardzo dobrym skutkiem. W dzisiejszym meczu jeździłem dobrze, wpadło mi tylko jedno zero. Czasami tak bywa, bo PGE Ekstraliga jest bardzo mocna. Jeżeli chodzi o drużynę, to bardzo dobrze jechałem ja, Krzysztof Buczkowski, Antonio Lindbaeck. W PGE Ekstralidze nie ma słabych drużyn, a każda ekipa, która jedzie u siebie jest bardzo mocna. Zawodnicy Stali są bardzo mocni u siebie, naprawdę było ciężko. Będziemy starać się jak najlepiej jeździć, być bardziej dopasowani. W Częstochowie postaramy się zdobyć bonus i wygrać u siebie jak najwięcej meczów, by utrzymać się w PGE Ekstralidze.

 

Bartosz Zmarzlik: – Co do ostatniego biegu, to sugerowałem się zbyt bardzo poprzednimi wyścigami, które wygrywałem, ale wciąż wydawało mi się, że jest coś nie tak i to poprawiałem. Aczkolwiek to czasem w drugą stronę szło z biegiem czasu na torze. Robiłem korekty w niezbyt dobrą stronę, ale nauczyłem się czegoś nowego. Każdy z nas uczy się czegoś nowego. Poziom w PGE Ekstralidze jest tak wysoki, że mała pomyłka lub korekta i można raz przejechać z przodu, a nagle z tyłu. Trzeba być cwanym w tych ustawieniach wszędzie na torze.

 

Stanisław Chomski: – Naszym zamiarem było wygrać jak najwyżej, ponieważ czeka nas wyjazd do Grudziądza, na bardzo trudnym dla nas terenie. Pamiętam nasze męczarnie w zeszłym sezonie. Tak jak grudziądzanie tutaj zaczęli w drugiej części spotkania łapać wiatr w żagle, to tak samo było w ubiegłym roku z nami. Grudziądz u siebie zawsze jest faworytem. Za wiele z tym torem nie robiliśmy od piątku. Został tylko wyrównany. Dużo zostało wsypanej świeżej nawierzchni, to troszeczkę w drugiej fazie zgubiło moich zawodników, bo w ostatnich pięciu wyścigach mieliśmy tylko jedno zwycięstwo indywidualne – Iversena, który zrobił korekty. Moim zdaniem biegi były ciekawe. Na przykład fajny był bieg dziesiąty, gdzie wygraliśmy start podwójnie,  a Artiom minął obu naszych zawodników. Był bardzo szybki. Kolejny bieg powiał wiosenką w naszą stronę. Przegrywaliśmy 5:1, a udało się wyciągnąć wynik na 3:2. Trochę był to kuriozalny wyścig, bo Lindbaeck przejechał kredę dwoma kołami, a Kasprzak nie dojechał do mety. Taki wynik się rzadko zdarza. W biegu czternastym też podwójnie wygraliśmy start, a Lindbaeck wykorzystał błędy naszych zawodników, a nasz tor w tym roku pozawala na takie akcje, że można wejść pewnie po krawężniku i szerokiej. Różne są te ścieżki. Ku uciesze widowni wynik był wysoki, a atrakcyjność meczu była dobra

 

Antonio Lindbaeck: Miałem kilka problemów w pierwszych biegach. Dobrze wychodziłem spod taśmy, ale byłem na zewnętrznej. Trudno było cokolwiek zrobić po trasie. Wszystko szło naprawdę słabo. Późnej zrobiliśmy krok do przodu. Chciałbym zdobyć więcej punktów, ale wiedziałem, że przyjazd tutaj oznacza bardzo trudny mecz. Próbowaliśmy wygrać, ale nie wyszło. Jestem zdania, że wykonałem dobrą robotę, więc jestem zadowolony. Niewiele zmieniałem, bo większość zależała od dobrego startu. Kiedy przeszedłem na wewnętrzne pola, od razu zacząłem punktować. Właściwie nie wiedziałem, że przejechałem dwoma kołami linię. (śmiech) Szkoda, ale jeśli sędzia widział, że przejechałem linię, to tak było. Nie mogę zbyt dużo z tym zrobić. Tak, myślę, że tor był naprawdę przyjemny, chociaż trudniej wyprzedzało się po wewnętrznej. Ale to cały czas naprawdę fajny tor. Tak, to było dobre przygotowanie do Grand Prix w Gorzowie, mam taką nadzieję. Jeśli podczas rundy cyklu tor będzie podobny do tego, to będę zadowolony.

Udostępnij