www.stalgorzow.pl: Panie trenerze, trwa okres przygotowawczy do nadchodzącego sezonu. Co robicie i gdzie trenujecie?

Dariusz Molski: Trenujemy w Gorzowie, na swoich obiektach. A co robimy? Bawimy się! (śmiech). Zaczęliśmy od sprawdzianów siły maksymalnej, a następnie sprawdzianów biegowych. Następnie były analizy tego, co zrobili przez dwa tygodnie ich indywidualnych przygotowań. Później w pierwszym etapie skupiamy się na sile i wytrzymałości. Stopniowo schodzimy z obciążeń, przechodząc do elementów dynamicznych, czyli wytrzymałość szybkościowa, siła dynamiczna. I coraz więcej ćwiczeń na hali z piłkami. Trochę inny jest ten okres przygotowawczy niż ten, który robiłem zawsze, ale trzeba coś zmienić, żeby urozmaicić. Na pewno nikomu nie wyjdzie to na złe. Mamy kilka, a nawet kilkanaście gier treningowych zaplanowanych. Jeszcze nie mogę tego szczegółowo określić, bo dogrywamy wszystko. 28 lipca graliśmy z Wągrowcem w Gorzowie, 2 sierpnia gramy z nimi u nich. Są to jednak wybitnie szkoleniowe gry. Chcemy na sobie nawzajem poćwiczyć, więc wynik schodzi na drugi plan. Nie będziemy też wielu wniosków z nich wyciągać. Musimy poznać się z nowymi zawodnikami, przećwiczyć niektóre nowe rzeczy, które chciałbym wprowadzić. Może jeszcze nie w tych pierwszych grach, ale powoli będziemy się w nie wdrażać. No i tak do 9 września.

 

Czyli przez osiem tygodni będziecie trenować właściwie w podobny sposób?

– No może nie do 9 września, bo ostatnie dwa tygodnie będziemy przechodzić już do mikrocyklu startowego. Zejdziemy z liczby treningów, bo teraz mamy dwa, a nawet czasem trzy dziennie, łącznie z sobotą i niedzielą. Niedziela generalnie jest dla nas treningiem odnowy, ale wszyscy muszą w nim uczestniczyć. Czas wolny już nam się skończył. Do samego września jesteśmy już skazani na siebie. Będziemy sobą rzygać, ale postaramy się jakoś te zajęcia urozmaicić. W planie okresu przygotowawczego jest wycieczka rowerowa, „ściana płaczu” i innych kilka atrakcji „stałych” w moim okresie przygotowawczym pozostawiłem. Wystarczy więc rzucić hasło „ściana płaczu”, a wszyscy zawodnicy wiedzą, że muszą się wzbogacić o rękawiczki spawalnicze. Wystarczy powiedzieć „wycieczka” i każdy powinien mieć rower. Chciałem jeszcze zrobić spływ w tym sezonie, bo nie mamy obozu, zrezygnowaliśmy z niego, ale jednak nie będzie tego spływu. Uciekamy z kosztów. Organizacyjnie w tym okresie przygotowawczym będzie wszystko dobrze, a na pewno nie będzie gorzej niż w tamtym sezonie. Myślę, że to da nam dobre przygotowanie.

 

Właśnie, zrezygnowaliście z obozu kondycyjnego – dlaczego? Czy to nie zaburzy przygotowań?

– Dlaczego… Brakowało troszkę pieniążków na jednego zawodnika i postanowiłem zrezygnować z obozu, żeby ten zawodnik mógł dalej grać z nami i by środków nie brakowało. Ustaliliśmy to wspólnie. W zamian za to musiałem zmienić okres przygotowawczy, żeby go trochę urozmaicić. W Gorzowie mamy dobrą bazę. Korzystamy z uprzejmości Hotelu Gracja, która jak zwykle daje nam nieograniczone możliwości korzystania ze swoich obiektów, korzystamy ze stadionu lekkoatletycznego i Parku Słowiańskiego, który jest doskonały do biegania. Oczywiście dochodzi do tego trening typowo w hali.

 

Jakie cele stawiacie sobie z drużyną na ten sezon?

– Cele, o których realnie myślimy, to te zapisane w kontrakcie, czyli pierwsza szóstka, a raczej miejsce nie niższe niż szóste. Myślę, że jest to cel optymalny, a nawet jest to duże wyzwanie. Nic dwa razy się nie zdarza. Każdy jest już na nas przygotowany, a kiedy usłyszą hasło „Stal Gorzów”, będą się spinać i ostrzej przygotowywać do meczu z nami. Nikt nie da się już zaskoczyć, będą na nas szczerzyli kły. Nie mamy już – niestety – łatki mocnego, ale beniaminka. Nikt już nas nigdy nie zlekceważy. Tym bardziej będą się do nas przygotowywali ze szczególną pieczołowitością, bo myśmy naprawdę przegrali meczów bardzo mało. Wygrać z nami to dla każdego będzie karb po stronie sukcesu.

 

Do drużyny dołączyło dwóch zawodników – Adrian Chełmiński i Wiktor Bronowski. To wzmocnienia?

– Na pewno uzupełnienia – czy wzmocnienia, to się okaże. Po pierwszych treningach trzeba powiedzieć, że Wiktor jest bardzo silnym zawodnikiem, jest dobrze zbudowany, pozwoliłem sobie krzyknąć na niego parę razy per „traktor” (śmiech), ponieważ ten chłopak jest naprawdę bardzo dobrze przygotowany motorycznie. Natomiast Adek jest bardzo młodym chłopakiem, przyszłość jest przed nim. Zresztą Wiktor też jest młody, ma zaledwie 21 lat, ale ma już za sobą doświadczenie, ogrywał się w pierwszej lidze. Adrian miał praktycznie jeden sezon. Choć statystycznie rzucił bramek dość dużo, tego grania aż tak dużo nie miał. Po to wziąłem tego chłopaka do zespołu, żeby się rozwinął i na przyszłość będziemy mieli z niego pożytek.

 

Czy planowane są jeszcze jakieś wzmocnienia?

– Nie sądzę. Budżet jest zamknięty. Trenuje z nami jeszcze dwóch moich wychowanków i jeden zawodnik z UKS-u Miś. Bracia Litwinów wcześniej grali w SP 20, później wybrali sobie Szczecin na okres szkoły średniej. Postanowiłem dołączyć ich do składu, żeby mieć 18 ludzi, a kadra była pełniejsza. Ci chłopcy są chętni do gry, ale zobaczymy jak się potoczy ich sytuacja. Na pewno jest szansa, by zagrali w rezerwach w trzeciej lidze. Na tę chwilę nie widzę szans na to, by grali w pierwszym zespole, ale nigdy nie mów nigdy.

 

W której drużynie widzi Pan największego rywala Stali w tym sezonie?

– Wszystkich! Będzie 16 zespołów i każdy będzie się na nas piął. Każdy będzie chciał z nami wygrać. Pojedziemy do Grudziądza, który jest beniaminkiem i jeśli nie podejdziemy do meczu skupieni, to nas skarci. Pojedziemy do Żukowa i zęby będą szczerzyli, bo przegrali tam z nami jedną bramką i mieli do nas wielkie pretensje, że nie wiadomo, co my tam zrobiliśmy, a byli od nas cztery klasy lepsi, w ich rozumieniu. Ten, kto był wynikiem blisko, będzie chciał wygrać, a kto dostał łupnia będzie chciał pokazać, że jest lepszy. Dla każdego będzie wielkim plusem wygrana z nami. I to jest najgorsze.

Udostępnij