www.stalgorzow.pl: Panie trenerze, trwa przerwa w rozgrywkach ligowych. Co robicie w tym czasie i jak pilnujecie formy? Jakie przeszkody napotkaliście w tym tygodniu?

Dariusz Molski: – Całe szczęście, że to jest pierwszy tydzień. Zostaliśmy zaskoczeni brakiem hali i w czwartek oraz w piątek tej hali nie będziemy mieli. Musieliśmy przez to poszukać innych treningów. Dobrze się złożyło, że to akurat taki okres przerwy, bo możemy się po prostu wzmocnić. W zamian za zaplanowane wcześniej treningi w hali, mamy treningi siłowe, trochę biegania. Oczywiście, że to nie tak, że nic nie robimy. Prócz tych treningów wprowadzamy też elementy obronne, ale jest to bardziej w formie zapchajdziury. Trzeba sobie radzić, jakoś się ratować, bo przecież nie zrobimy sobie w środku sezonu tygodnia wolnego. Cały czas jesteśmy w ruchu, że tak powiem „pod bronią”, może nie w pełni tak, jak to sobie wyobrażaliśmy, ale robimy wszystko, żeby nie być zastanym. Jednocześnie to jest przerwa trzytygodniowa, wzmocnić się nigdy nie zaszkodzi.

 

W zeszłym sezonie chyba nie mieliśmy takiej przerwy – czy ona w jakiś sposób przeszkadza Wam w cyklu sezonowym?

– Ta przerwa jakoś szczególnie szyków nam nie pokrzyżowała, raczej bardziej przyczyniła się ku temu hala, a właściwie jej brak.  To jest niespodzianka, bo o ile we wtorek ratowaliśmy się halą AWF, w środę w związku z tym, że jest dużo wolnego, odwołałem trening „z okazji Świętej Wojny” (mecz pomiędzy Orlen Wisłą Płock a PGE Vive Kielce – dop. red.), choć rano chłopaki mieli trening na siłowni, to czwartek i piątek psikus – zaskoczenie. Na prędce skombinowaliśmy coś na szybko i treningi odbywają się na mniejszych salach w SP 20 łącznie z sobotą. Od poniedziałku wracamy w normalny rytm, wracamy do ligi. Te dwa tygodnie, bo ligę gramy dopiero 4 listopada, skupimy się już na tym, co nas czeka.

 

W międzyczasie zaczęły się też zgrupowania kadr, w tym od nas na takie zgrupowanie kadry narodowej juniorów pojechał Adrian Chełmiński. Czy to w jakiś sposób przeszkadza w treningach, kiedy nie mamy jednego z naszych podstawowych zawodników?

– W tym tygodniu zdecydowanie nie, tym bardziej, że Adrian miał naciągniętą pachwinę. Wiem, co to za kontuzja, bo sam już trzeci czy czwarty tydzień zmagam się z tym samym. Nic nie pomaga. Natomiast ten tydzień do czwartku dla Adriana był bardziej luźny, a w czwartek do wieczora miał zgłosić się na zgrupowanie. Przez te trzy dni masażysta się nim zajmował, żeby doszedł do zdrowia, bo jechać na obóz reprezentacyjny z kontuzją to słabo. Oby tam mu się nic nie stało albo oby go nie zawrócili, bo okaże się, że jest to – odpukać – coś poważniejszego. Jeśli chodzi o kolejne dwa tygodnie, to nieobecność Adriana nie powinna być kłopotliwa, ponieważ kadra będzie się przygotowywała podobnie – również do meczów – zagrają dwa spotkania z Hiszpanią.

 

Przerwa przerwą, a po niej mecz z Orlen Wisłą II Płock – drużyną raczej nieprzewidywalną…

– Dokładnie tak. Każdy w tej lidze jest groźny. SMS nam pokazał, że gdybyśmy zagrali odrobinę mniej roztropnie, to by nas skaleczyli. Wynik poszedł w świat i dobrze, że taki, natomiast z gry wcale tak nie wynikało. Przez większość meczu był to równy pojedynek, a SMS się stawiał. Chłopaki nie mają nic do stracenia, grają bez obciążeń i okej, to jest fajne, że nie są chłopcami do bicia, tylko równorzędnym rywalem. Podobnie będzie z Płockiem. Tam też jest dużo młodych chłopaków, którzy przede wszystkim sobie mają coś do udowodnienia, a także tym ludziom z boku, że nie są właśnie tymi przysłowiowymi „chłopcami do bicia”. Pokazali to zresztą w ostatniej kolejce, gdzie fajnie zagrali i uważam, że wynik był – patrząc na inne wyniki tej drużyny – jakąś-tam niespodzianką.

 

Dojdzie odległość – obawia się Pan trochę tego meczu?

– Oczywiście, że tak! Nie tyle boję się przeciwników, ile nasz samych. Z tym mamy kłopot, z koncentracją – może nie samą meczową, ale czasem ta koncentracja przychodzi za późno i musimy dużo nerwów stracić zanim wyjdziemy na właściwe tory. Na tym polu mamy najwięcej do zrobienia, mentalnie musimy pracować nad formą przygotowania psychicznego, psychologicznego zespołu.

 

Przed sezonem była mowa o piątym, może siódmym miejscu. Czy teraz wygląda to inaczej?

– Myślę, że każdy z obserwatorów, kibiców widzi nas w jakiejś-tam roli faworyta. Nie wiem, czy do wygrania tej ligi, czy do pierwszej trójki, ale na pewno każdy z nami się liczy i trzeba się z nami liczyć. Nikt nie pomyśli sobie, że jesteśmy słabi. Na nas będą uważać bardziej, bo jesteśmy groźni i każdy będzie się z nami sprężał i to jest dobre, tak powinno być. Bez jakiegoś odpuszczania. W takich meczach kształtują się charaktery, ale także formę sportową, nabywa się doświadczenia, a przez to ogół umiejętności rośnie. Im przeciwnik jest trudniejszy, tym lepsze efekty nauki. Jeśli jednak chodzi o miejsca, to jest kwestia każdego meczu, tym bardziej, że zmieniła się punktacja. Jeden mecz straty to 3 punkty, a to może być od razu przepaść między miejscami. Nie wolno sobie na to pozwolić, bo będzie trudno to nadrobić. My zgubiliśmy punkty w Grudziądzu, a gdybyśmy je mieli, to odskoczylibyśmy, odkleilibyśmy się od czołówki. A tak? Jest grupa 5-7 zespołów z praktycznie taką samą liczbą punktów. Jeśli ktoś w tej grupie pogubi punkty to momentalnie spada. I to z drugiego miejsca na 10! Trudno w tym momencie mówić o konkretnym miejscu na końcu sezonu, tu może być 7 bądź 8 zespołów z taką samą liczbą punktów na koniec.

Udostępnij