Kamil Hanuszczak (Główny organizator, SP2): Trudno jest mi na gorąco podsumować, ale wydaje mi się, że wszyscy się cieszyli z tego, jak to wyglądało. Przed turniejem mogłoby się wydawać, że – o jeny – znowu te same zespoły, znowu prawie takie same grupy, a wyniki były zupełnie inne. I to cieszy! Niby tak samo od lat wszystko funkcjonuje, a wyniki sprawiają, że jest to fajne, dobra zabawa. Piłka ręczna jest nieprzewidywalna i to jest sport, który kochamy. Tak, rzeczywiście rywalizacji nie brakowało, ale ja powtarzam, piłkarze ręczni to nie „maminsynki”. Jesteśmy przyzwyczajeni, że takie sytuacje mają miejsce na boisku. Jak ktoś się z nami zderzy, to czujemy, że żyjemy. To jest taki sport, trzeba tak grać. Ale nikt nie ma do siebie pretensji, każdy wie za co się łapał 20-30 lat temu, rozpoczynając karierę w tym sporcie. Czy widzimy się za rok? Odpowiem za rok. Trudno powiedzieć, bo zmieniają się różne rzeczy, jest wiele czynników, które wpływają na to, czy ten turniej się odbędzie, natomiast mi bardzo żal by było, gdyby on się nie odbył. Motorem napędowym tego turnieju są ci ludzie, którzy przychodzą. Jeszcze dwa lata temu przychodzili bracia Krzyżanowscy, Andrzej Wasilek i tak dalej – przychodzili sami. Dziś są już z całymi rodzinami, co jest naprawdę fajne. To jest impreza, która od lat wpisana jest w kalendarz życia piłkarza ręcznego z Gorzowa.

 

Krzysztof Nowicki („Dróżyna”): Grało się naprawdę przyjemnie, w gronie przyjaciół. Dużo znanych zawodników, których się kiedyś podziwiało – to wspaniałe uczucie, móc zagrać na ich oczach. Tym razem grałem na pozycji innej niż zwykle, na środku rozegrania wraz z moimi przyjaciółmi. Bardzo fajne granie, dużo śmiechu, zabawy, udało nam się jeden mecz wygrać, co jest dla nas nieprzeciętnie ważnym wydarzeniem, bo gramy tu nieprzerwanie od 4 lat i było to nasze pierwsze zwycięstwo, które naprawdę dało nam dużo szczęścia. Idea turnieju jest bardzo fajna, spotkanie się, porozmawianie… Granie jest na drugim planie, ale jak widać, gdy już gramy, to każdy chce wygrać, wszyscy są zmotywowani. Fajnie jest czasem rzucić jakąś bramkę, przyjemne uczucie.

 

Adrian Skibiński („Dróżyna”): Nie ma co ukrywać, że z roku na rok gramy coraz lepiej. Udało nam się w tym roku wygrać chociaż jeden mecz. Fakt faktem widać było ewidentnie, że przeciwnicy nam się podłożyli, ale nie narzekamy, taki miły prezent świąteczny (śmiech). Inicjatywa sama w sobie jest bardzo dobra. Wiadomo, jak to było na początku. Chodziło o drużynę ligową, która ówcześnie została wycofana z rozgrywek. Teraz jednak spotykamy się czysto rekreacyjnie, towarzysko. Można się spotkać ze starymi znajomymi. Tak jak na przykład w naszym zespole, widujemy się tak naprawdę raz w roku, właśnie tutaj, dlatego ważne dla nas jest, by się odbywał.

 

Arkadiusz Bosy (Pogoń Szczecin, sędzia turnieju): Na początku chciałbym zaznaczyć, że ja byłem laureatem konkursu na nazwę tego turnieju! (śmiech) To było 5 lub 6  lat temu, o ile dobrze pamiętam. Poziom? Poziom był bardzo wysoki, aczkolwiek wlicza się tu dwie składowe – poziom sportowy to jedna strona tego medalu, a druga jest taka, że fajnie po prostu, że ci ludzie się tu spotkali, pograli razem w piłkę ręczną, a przede wszystkim był czas na rozmowę, spotkanie, wymianą newsów. Super atmosfera, cieszę się, że mogłem w tym uczestniczyć. Jako sędzia jest zdecydowanie łatwiej na boisku. Mam więcej władzy, wszystko mogę, ja jestem najważniejszy (śmiech). Halę przy Szarych Szeregów znam lepiej niż swoją stodołę, a przed nami Puchar Polski, który rozegra się 30 stycznia. Życzyłbym sobie i tak samo dla zawodników drużyny przeciwnej, żeby kibice dopisali. Wierzę, że nie będzie z tym problemu i będzie fajne widowisko.

Udostępnij