28:25 to wynik sobotniego spotkania w I lidze grupie A w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie spotkały się drużyny Stali i Grunwaldu Poznań. Żółto-niebiescy zagrali świetną pierwszą połowę, gdzie funkcjonował zarówno atak, jak i obrona czy bramka, na bardzo wysokim poziomie. Nieco gorzej było jednak w drugiej części gry. Jak spotkanie ocenił szkoleniowiec gorzowskiego zespołu. – Wygrana jest na duży plus, to jest ważne, że nie przegraliśmy. Natomiast na minus jest to, że po raz kolejny nie potrafimy przeciwnika dobić. Rywal leży, a my dajemy mu tlen, podajemy ręce. Z tego, co pamiętam było prowadzenie 7 bramkami, a my zagraliśmy 6 nieskutecznych akcji. Z tego 3-4 wybroniliśmy, dlatego nie było aż tak widać tych zepsutych. Później wdarła się nerwowość, nie wiem, dlaczego. Tracimy 1-2 bramki, zamiast grać swoje, co robiliśmy prawie cały mecz – narzucaliśmy swój styl gry, dobrze graliśmy skrzydłami – nagle to zmieniamy i zaczynamy grać nierozsądnie, oddajemy rzuty w dwóch-trzech podaniach. Może i z przygotowanych sytuacji, może i one były, ale okazywały się nieskuteczne. I stąd ten wynik, bo można by było „chlasnąć” ich trochę więcej. Gdyby wynik był bardziej okazały, byłbym zadowolony, a tak nie jestem zadowolony, bo podaliśmy im rękę. 3 punkty są trzema punktami, ale to są tylko 3 bramki – ocenił na gorąco po meczu trener gorzowskiego zespołu, Dariusz Molski.

Trochę bardziej optymistycznie do sprawy podeszli sami zawodnicy, którzy nie ukrywali radości z meczu i z wyniku na swoją korzyść. – Fajnie się grało, chłopacy w obronie pomogli. To może jest utarty slogan, ale tak po prostu jest. Graliśmy świetnie w obronie i obrona pomaga wtedy bramkarzowi. Wtedy nam wszystkim gra się dobrze. Obrona, kontry, odskoczyliśmy na parę bramek i już ciągnęliśmy ten wynik do końca – powiedział o swoim występie jak zawsze skromny Cezary Marciniak, który tego dnia wyciągnął kilka piłek, a także obronił dwa karne. – Karne to jest loteria. Ja po prostu wykonuję swoją robotę i jak się dobrze uda to się cieszymy. Taka praca! Jak wychodzi dobrze, to ja też się cieszę – wyjaśnił. – Bardzo podobał mi się doping, to zawsze niesie zawodników. Po udanej akcji, po udanej obronie, po bramce okrzyki z trybun dodają skrzydeł i ma się motywacje, by później wykonywać jeszcze lepiej swoją robotę i dawać im tę przyjemność – podkreślił Marciniak.

 

W meczu przez ładnych kilka minut motorem napędowym zarówno w obronie, jak i w ataku obok Bartosza Starzyńskiego, wybranego zawodnikiem meczu, Mateusza Stupińskiego czy Aleksandra Kryszenia, tym razem był też Wiktor Bronowski, który w gorzowskiej drużynie po raz pierwszy pokazał, że nie znalazł się tu bez powodu. Jak ocenił swój występ? – Występ oceniam pozytywnie, choć szkoda, że już około 40 minuty dostałem czerwoną kartkę i nie mogłem dłużej zagrać. Cieszę się, z tego, jak wyglądał ten mecz, chociaż oczywiście mogłem więcej, ale nie narzekam. Ważne, że pokazuję, że potrafię grać, dostaję możliwość udowodnienia swojej wartości – powiedział wiecznie uśmiechnięty lewy rozgrywający Stali. Sędziowie w 40 minucie ukarali Wiktora trzecią dwuminutową bramką, chociaż gorzowska ławka zupełnie nie rozumiała tej decyzji. – Nie mnie to oceniać, sędzia dał mi czerwoną kartkę, z jego perspektywy to wyglądało tak, z mojej zupełnie inaczej. Zobaczymy na wideo, wtedy się upewnię – opowiedział Bronowski. – Warto Wiktora pochwalić, to prawda. Ruszył się z miejsca i to jest ważne. Poszedł odważnie, zagrał i dobrze w obronie, i w ataku zagrał kilka sytuacji. Szkoda, że zleciał. Ta jedna sytuacja, w której dostał 2 minuty, to dla mnie porażka, tak nie wolno. Trwają mistrzostwa Europy i widzimy jak się gra, nie wolno tak robić. A jeżeli już, to w dwie strony, a nie w jedną. Moje komentarze w stosunku sędziów były fatalne, ale niestety, trzeba tak grać, jak sędziowie pozwalają – ocenił szkoleniowiec gorzowskiego zespołu.

 

Teraz gorzowianie przygotowują się do kolejnego starcia ligowego, które tym razem rozegrają w piątek na bardzo dalekim wyjeździe w Olsztynie. Około 500 kilometrów w jedną stronę i bardzo trudne spotkanie może się okazać mieszanką wybuchową. – Do każdego meczu podchodzimy tak samo, jedziemy tam wygrać i wywieźć 3 punkty. Wiadomo, teraz Olsztyn jest w gazie, wygrał w Pucharze Polski z MMTS-em Kwidzyn, 4 drużyną poprzedniego sezonu, ale pokażemy, że nasze zwycięstwo domowe nie poszło na marne i również umiemy wygrać z każdym – powiedział odważnie Wiktor Bronowski. – Delikatnie będziemy mieli zaburzony ten tydzień treningowy, będzie brakowało jednej jednostki treningowej, ale myślę, że pojedziemy bardzo skoncentrowani na ten mecz, wykonamy swoją pracę w 100%. Na ile to wystarczy, zobaczymy w piątek – dopowiedział Cezary Marciniak.

Udostępnij