Mecz w Sierpcu przysporzył kibicom wielu emocji. Gorzowianie po bardzo dobrym początku zanotowali przestój i zafundowali sobie dreszczowiec do samego końca. – Trzy punkty są, to jest najważniejsze. 400 kilometrów w jedną stronę, 3 punkty, czyli wycieczka nie poszła na marne. Natomiast mecz był słaby – zawyrokował Dariusz Molski.

 

Gorzowski szkoleniowiec zdaje sobie jednak sprawę z tego, że nawet najpiękniejsza gra i porażka na niewiele się zdadzą. – Wolę wygrać po słabym meczu, niż przegrać po dobrym – tak jak w środę ze Szczecinem. Czy nawet tak jak w Olsztynie – po bardzo dobrym. 3 punkty to są 3 punkty. I udało się wskoczyć znowu na „pudło” – podkreślił.

 

Przebieg spotkania pokazał, że nawet z góry skazywani na porażkę sierpczanie, ambicją i brakiem kompleksów mogli postawić się faworyzowanej przez media Stali. – To jest bardzo dobry zespół. Mają chłopaków z dużym doświadczeniem. Natomiast my byliśmy jeszcze myślami – i tylko nimi – przy środzie. To jest nasz minus. Nie potrafimy tej dobrej gry z mocnym przeciwnikiem przełożyć na ligę, z przeciwnikiem mniej klasowym – wyjaśnił Molski.

 

Zdecydowanym liderem Stali w tym meczu jeśli chodzi o zdobycz bramkową był Mateusz Stupiński, który przyzwyczaił już gorzowian do wysokich osiągów w tej kwestii od kilku meczów. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że w istotnych momentach dużą rolę odgrywali również jego boiskowi koledzy. – Dobrze zagrał też Krzysiu (Krzysztof Nowicki – dop. red.) w bramce i to też jest duży plus, bo ta hala jest ciemna. Moja decyzja z początku była inna, miał wyjść Cezar(Cezary Marciniak). W ostatnim momencie zmieniłem tę decyzję i wyszedł Krzysiek i się nie pomyliłem. W końcówce wyszedł Cezar i też dołożył swoje. Jeśli chodzi o naszych zawodników z tyłu, szło bardzo ciężko. Fajnie, że Bronuś (Wiktor Bronowski) rzucił jakieś bramki i więcej niż jedną czy dwie. Fajnie, że Stupa nie zszedł poniżej swojego poziomu. Fajnie, że nie pomyliliśmy się w karnych, bo one były istotne. Zabrać nam ze 2 karne, to mamy trochę mniej, ale zabrać 4, to rzucamy 19 bramek z gry. Tylko. W ataku byliśmy fatalni. W obronie byliśmy trochę lepsi i to wystarczyło – zawyrokował trener żółto-niebieskich. – Być może za dobrze weszliśmy w mecz, bo od stanu 4:9 zaczęliśmy się gubić, doprowadziliśmy do równej gry i od 20 minuty pierwszej połowy szło łeb w łeb – dodał.

 

Niewiele brakowało, a Stal musiałaby pogodzić się z kolejną już serią rzutów karnych w tym sezonie, bowiem piłkę na remis na 20 sekund przed końcem spotkania mieli w rękach przeciwnicy. Stal zagrała jednak bardzo dobrze w obronie i przejęła piłkę na 7 sekund przed końcem meczu i już jej nie oddała. – Myślę, że tego dnia po prostu mieliśmy trochę więcej doświadczenia niż oni. W samej końcówce oni się podpalili, popełnili błąd, a my już nie daliśmy sobie wydrzeć tego zwycięstwa – zakończył Dariusz Molski.

Udostępnij