Początek meczu nie zapowiadał ogromnych problemów Stali, zwłaszcza w obliczu poprzedniego spotkania z Płockiem, w którym Stal podobnie jak z Żukowem zaczęła od straty bramki i konieczności odrabiania strat. Gorzowianie mieli problemy w obronie, a to nie dawało łatwych bramek, do których już zdążyli się przyzwyczaić. Swoje trzy grosze dołożyli do tego sędziowie, którzy mocno stopowali zapędy twardej gry w defensywie głównych obrońców Stali, czyli Dominika Droździka i Oskara Serpiny. Ci dwaj z prędkością światła załapali po dwa dwuminutowe wykluczenia i o ile Droździk jeszcze próbował coś robić, o tyle dla kapitana Stali mecz skończył się w 17 minucie spotkania, wraz z wlepieniem mu drugiego wykluczenia. Początkowo świetnie w ataku radził sobie Bartek Starzyński, ale w dwudziestej minucie i na niego Żukowo znalazło receptę, blokując większość rzutów. Trudne momenty Stal przeżywała też przy rzutach karnych, które od początku mocno blokował Krzysztof Muńko. Niezastąpiony okazał się Grzegorz Drosz, który na gorzowskim parkiecie czuł się… jak ryba w wodzie. Przepisu na sukces nie mogli też odnaleźć gorzowscy bramkarze, choć w pierwszej połowie, jeśli szukać jasnych punktów Stali, to właśnie Krzysztof Nowicki takim był obok Bartka Starzyńskiego. Dwóch przeciwko siedmiu z Żukowa nie miało jednak szans na powodzenie i gorzowianie przegrali pierwszą połowę 13:15, ale nie były to straty nie do odrobienia i zgromadzona na trybunach publika z nadzieją patrzyła na drugie 30 minut meczu, wspaniale dopingując żółto-niebieskich szczypiornistów.

 

W drugiej połowie było już tylko gorzej. Od czasu do czasu udawało się coś obronić Cezaremu Marciniakowi, a ciężar zdobywania bramek wziął na siebie Aleksander Kryszeń, który był jedynym światełkiem w tunelu. Od czasu do czasu pomagali też bracia Smolarek, którzy tego dnia w Stali jako jedyni pokonali bramkarza gości z linii 7 metrów. Stal jednak jako całość nie istniała na boisku, zaś Żukowo wręcz odwrotnie – mieli doskonale rozpracowanych żółto-niebieskich pod względem taktycznym i realizowali założenia, powiększając przewagę z minuty na minutę. Mimo że na co dzień zdobycie 6 bramek Kryszenia byłoby traktowane w kategoriach dobrej gry, to przy 13 bramkach Dorsza, wypadły blado, tak jak Stal na tle Żukowa. Strata 35 bramek we własnej hali to najwyższa strata od reaktywacji sekcji w Stali Gorzów. Oby taki zimny kubeł wody podziałał otrzeźwiająco, a Stalowcy w następnym meczu pokazali, że Żukowo było tylko „wpadką”.

 

Kolejny mecz gorzowianie rozegrają na wyjeździe z ambitną młodzieżą ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego z Gdańska. I jeśli szybko czegoś nie naprawią, to może się skończyć źle. My jednak wierzymy w naszych zawodników, którzy teraz potrzebują chwili spokoju i dużo, dużo wsparcia od kibiców, którzy jako jedyni z Gorzowa stanęli w czwartek na wysokości zadania.

 

GKS Żukowo: 35 (15)

Żurawski, Muńko – Dorsz 13 (7/7), Benkowski 9, Hajnos 5, Radecki 4, Gądek 2, Didyk 1, Adamczyk 1, Reseman, Pieczonka.

Trener: Jakub Bonisławski

Żółte kartki: Gądek, Reseman

Kary: Radecki, Kaniowski, Reseman, Dorsz, Gądek(2), Hajnos (2), Didyk,

Czerwone kartki: Benkowski

Karne: 7/7

 

 

Stal Gorzów: 30 (13)

Marciniak, Nowicki – Kryszeń 6 (0/1), Starzyński 5 (0/1), Marcin Smolarek 4 (2/2), Mariusz Smolarek 4 (1/2), Bronowski 3, Turkowski 2, Bekisz 2, Droździk 2 (0/1), Chełmiński 1, Serpina 1, Gałat.

Trener: Dariusz Molski

Kierownik: Łukasz Bartnik

Fizjoterapeuta: Krzysztof Korbanek

Żółte kartki: Serpina, Bronowski, Droździk

Kary: Kryszeń, Serpina (2), Droździk (3), Bronowski

Czerwone kartki: Droździk (z gradacji kar)

Karne: 3/7

 

Widzów: ok. 300 osób

Sędziowie: JERLECKI Jakub – ŁABUŃ Maciej (Szczecin)

Udostępnij