Końcówki rund dla gorzowskiej Stali w bieżącym sezonie nie są łaskawe. Gorzowianie po raz kolejny borykają się z prawdziwym szpitalem i z powodzeniem mogliby nagrać film pod tytułem „(nie)daleko od noszy”. Sprawnych zawodników, którzy zagrają w meczu jest w sumie ośmiu plus dwóch bramkarzy, którzy mają jednak swoje problemy i urazy. Nie pomogła też majówkowa przerwa… – Nie udało się podleczyć i już się nie uda. Stupa będzie miał zabieg w przyszłym tygodniu, Bronek z zębami – nie ma szans, a jak się okazuje drugiego zęba musi mieć też usuniętego. Miłosz z kostką… nie nadaje się do grania. Krzysiek i Cezar będą jęczeć już do końca. Skrzypi, bo skrzypi, ale doturlają się do mety – powiedział na wpół żartem, na wpół serio trener gorzowskiej ekipy. – Na pewno nie będzie grał ani Bronek, ani Stupa, prawdopodobnie do końca sezonu nie zobaczymy już Miłosza. Gramy praktycznie po jednym rozgrywającym bocznym. Będziemy musieli kombinować – powiedział Dariusz Molski.

 

Tak wielka ilość kontuzji zmusza Stal do zaangażowania w grę z tyłu zawodników, których wzrost nie przekracza 180 centymetrów, a średnia wzrostu całej drużyny licząc obu bramkarzy i kołowych, to zaledwie 183,5 cm. – Może być nie tyle śmiesznie, ile zaskakująco na pozycjach. Ale to zobaczymy. Wszystko się okaże na miejscu – uciął gorzowski szkoleniowiec. – Spróbujemy powalczyć. Na ile i jak, to się okaże na miejscu. Na pewno nie jedziemy płakać, że jest nas mało, że nie mamy kim grać – mamy. Zostało nam 10 zawodników do grania. A jak ta gra wyjdzie w praniu, zweryfikuje boisko – wyjaśnił Dariusz Molski.

 

Czy w takim zestawieniu, gdzie na rozegraniu nie ma już Bartosza Starzyńskiego, a ławka zmian jest naprawdę bardzo wąska, Stal myśli poważnie o pokonaniu rozpędzonego Wągrowca, który chce w tym roku wejść do Superligi? – A czemu nie? Nie jedzie się na mecz po to, żeby go odbębnić, albo żeby przegrać jak najmniejszą ilością bramek. Jedziemy po to, żeby wygrać, a na pewno powalczyć. Jak długo nam wystarczy sił, tak długo będziemy stawiać im opór i będzie im ciężko. Jeśli nasza koncepcja padnie, a nie daj Boże, odpukać w niemalowane, komuś coś się jeszcze stanie, to wtedy będziemy mieli problem, bo trzeba tutaj, w Gorzowie zakończyć sezon wygranym meczem, bo kibicom za wsparcie przez cały sezon to się po prostu należy – zapowiedział szkoleniowiec gorzowskiego zespołu.

 

W tyłach głów nie ma już nawet wyniku z pierwszej rundy, a to Wągrowiec pierwszy zdobył gorzowską twierdzę od czasów reaktywacji sekcji. To pokazuje, jak skupieni na zdrowiu, ale i na dobrym wyniku bez zemsty, są zawodnicy i sztab szkoleniowy. – Nie ma z tyłu głowy tego wyniku. Zresztą też było nas tak mało wtedy. Aczkolwiek chyba mieliśmy więcej zawodników w drugiej linii. Ale to była podobna sytuacja i niewiele nam zabrakło, żebyśmy wygrali. Gdybyśmy zagrali mądrzej, to ten mecz był do wgrania. Myślę, że Wągrowiec będzie na pewno zmobilizowany, bo w tym momencie, to zwycięstwo daje im awans – wyjaśnił szkoleniowiec Stali.

 

Gorzowianie do meczu muszą przygotowywać się w kombinowany sposób. Coraz częściej na boisku w stroju do gry pojawia się Łukasz Bartnik, na co dzień kierownik sekcji, a także Krzysztof Stupiński, który pomaga od czasu do czasu. Mimo to, często na pozycjach kołowego czy skrzydłowych pojawiają się Cezary Marciniak i junior, Patryk Jaśko. – Próbujemy podtrzymać fizykę, od środy wzięliśmy się trochę bardziej za konkrety, więc trochę więcej grania, a przede wszystkim obrony. W czwartek obrona, a piątek już standardowo. Początek tygodnia to było szukanie zdrowia – wyjaśnił szkoleniowiec Stali.

 

Gorzowianie w Wągrowcu zagrają w sobotę o 18.00. Na relację live z wyjazdu standardowo zapraszamy na facebooka, a z samego meczu na stronę klubową. Link do relacji z meczu znajdziecie też na fanpage’u Stali. Trzymajcie kciuki!

Udostępnij