Mówiąc o awansie do ćwierćfinału, drużyna Misia musi mówić o odrobinie szczęścia w nieszczęściu. Turniej 1/8 w Gorzowie Wielkopolskim nie poszedł dokładnie po myśli młodzieży gospodarzy, bowiem po pierwszym wygranym meczu z Lipuszem, przyszła porażka po karnych z drużyną z Wielunia. I to jaka – po niezaliczonej ostatniej bramce. Po takiej przegranej trudno było zmotywować się do walki w ostatnim meczu turnieju. – Po takim meczu rzeczywiście trudno jest uwierzyć w awans. Mecze, kończące się remisem, to rzuty karne, a to już loteria. Bywa różnie i tym razem stało się tak, ze przegraliśmy je rezultatem 4:2. Nastąpiło lekkie załamanie chłopaków, od razu w szatni, na granicy łez. Szybka, rozmowa, przeliczenia, uświadomienie im, że a nuż może Lipusz wygra swój mecz z Wieluniem, a my wygramy z Tarnowem, co dawałoby nam awans. Stała się właśnie ta wersja wydarzeń, że Wieluń przegrał z Lipuszem, co dało nam od razu awans z drugiego miejsca – wyjaśnił szkoleniowiec tej grupy wiekowej w UKS-ie Miś, Paweł Cichoń. Gorzowianie co prawda przegrali także spotkanie z Tarnowem, ale nie wpłynęło to na ostateczny rezultat i awans. – Po prostu zabrakło nam sił w ostatnim meczu. O tym, że nie był to łatwy turniej, mogą świadczyć też pozostałe wyniki – dodał szkoleniowiec gorzowskiej drużyny młodzieżowej.

 

Cały turniej był pokazem zaciętej walki i ambicji młodych zawodników, dla których ćwierćfinały Pucharu Polski to już nielada osiągnięcie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że gorzowianie mogli mieć pretensje do sędziów względem ostatniej sytuacji w meczu sobotnim, gdyż sędziowie stolikowi bramkę skłonni byli zaliczyć. – Faktycznie, bramka wpadła. Natomiast sędziowie boiskowi i obserwator uznali, że nie, bo miała ona wpaść po czasie i nie można jej zaliczyć. Trudno w tej chwili rozmyślać nad tym. Można by się było doczepić, sprawdzać i odtwarzać sytuację, niemniej i tak decyzji byśmy nie zmienili. Taka była decyzja sędziów i końcówka tego meczu była naprawdę gorąca. Zabrakło tej bramki nieuznanej przez sędziów – wyjaśnił Paweł Cichoń. Takie sytuacje muszą być dla młodych chłopaków trudne i łamiące. W tym przypadku emocje odbiły się także na serii rzutów karnych, która wypadła słabo, bowiem gorzowianie rzucili tylko 2 z czterech rzutów. – To łamie. Później miało to przełożenie na skuteczność w rzutach karnych, na skupienie. Mając w głowie to świeże wydarzenie, gdzie mogliśmy przeciągnąć wynik na swoją stronę… Niestety, zamiast bramka dla nas i koniec meczu, mieliśmy rzuty karne i przegraliśmy. Wszystko się posypało. Całe szczęście, że w dniu następnym sytuacja się odwróciła. Łzy były w Wieluniu, a u nas radość, bo jesteśmy w ćwierćfinale – podsumował szkoleniowiec Misia.

 

Gorzowska drużyna młodzieżowa w tej kategorii wiekowej od dawna nie święciła większych laurów na arenie Polski, toteż awans do najlepszej ósemki w Polsce to nie lada wyczyn. Gorzowianie mogą być z siebie dumni i teraz z czystą głową i totalnie bez presji mogą podejść do kolejnych meczów – już o final four. Rywale przedni. Jakie są szanse na zwycięstwo w Głogowie? – Trafiliśmy do pierwszej ósemki w Polsce i to jest naprawdę fajna sprawa. Myślę, że to bardzo duży sukces. Już wiemy gdzie i z kim zagramy – są dwie grupy, jedna w Krakowie, druga w Głogowie. My gramy w Głogowie 1-3 czerwca. W naszej grupie jest oczywiście gospodarz, Miedź Legnica i Vive Kielce, a więc drużyny, których nie trzeba nikomu przedstawiać. Najwyższa polska półka – opowiedział Cichoń. – I wśród nich jesteśmy także my – UKS Miś Gorzów Wielkopolski – dodał z dumą. – Myślę, ze chłopacy zasłużyli sobie na to swoją ciężką pracą i będą walczyć o jeszcze wyższe miejsce, daj Boże awans. Jakie są na to szanse? Zobaczymy. Jak to w sporcie bywa, one zawsze są. Nie można ich odbierać nikomu. Powalczymy – zapowiedział.

 

Taki obrót sprawy to potwierdzenie, że gorzowska piłka ręczna rozwija się coraz prężniej. Ma kilka problemów, jak na przykład dziury w etapach szkolenia, o których trudno zapomnieć, gdy z Gorzowa odchodzą juniorzy do SMS-u Gdańsk, jak Michał Olejniczak, czy szukają klubów w swojej kategorii wiekowej. Takie sukcesy to jednak pretekst i możliwość do zasugerowania, że gorzowska piłka ręczna jest mocna na każdym poziomie i wartą ją wspierać.

Udostępnij