Okres przygotowawczy Stal rozpoczęła już pierwszego lipca, kiedy to żółto-niebiescy dostali pierwsze wytyczne ćwiczeń i biegania do indywidualnych treningów. To oznacza, że od zakończenia poprzedniego sezonu, do startu przygotowań do kolejnego minęło ledwie kilka dni więcej niż pełny miesiąc. Gorzowskim zawodnikom to jednak wystarczyło, by za piłką ręczną zatęsknić, a miesiąc biegania i ćwiczeń bez niej tym bardziej rozbudził apetyt Stalowców na mocną, pełnoprawną grę.

 

Zanim jednak do niej doszło, żółto-niebiescy spotkali się wspólnie w połowie lipca i rozpoczęli przygotowania pod okiem trenera Dariusza Molskiego. I to jakie przygotowania! Dwa treningi dziennie i głowa zajęta tylko nimi, bo poza treningami zawodnicy Stali jedyne, co byli w stanie robić, to jeść i spać, poza małymi wyjątkami, jak Mateusz Stupiński czy Mariusz Kłak, związani jeszcze z dodatkową pracą zawodową, lub Wiktor Bronowski, który w lipcu obronił pracę licencjacką. Tak żółto-niebiescy spędzili tydzień lipca, po którym wyjechali na obóz kondycyjny.

 

W Dębnie Lubuskim mowy nie było o tym, żeby chociaż pomyśleć o czymś innym niż trenowanie. Słowa trening, bieganie, piłka ręczna, taktyka, technika i ostra ciężka praca nad sobą i nad zgraniem były odmieniane przez wszystkie przypadki. 4 treningi dziennie, iście tropikalne warunki w hali i wymagający trener Molski sprawiły, że gorzowianie mogli tylko trenować i odpoczywać na zmianę. Nie było mowy o czymkolwiek innym. To dało jednak swoje efekty – żółto-niebiescy wypracowali ogromną wytrzymałość, którą pokazali na zakończenie obozu w turnieju przeciwko Nielbie Wągrowiec, którą wypunktowali w pierwszym meczu, a później w pierwszej połowie spotkania z głogowskim Chrobrym, gdzie również długo prowadzili. Ostatecznie sił zabrakło i w sparingach żółto-niebiescy rozpoczęli bilans 1:1 jeśli chodzi o wygrane i przegrane w przedsezonowych grach.

 

Po Dębnie gorzowianie wrócili do Gorzowa i ponownie zeszli z obciążeń na dwa treningi dziennie. Częściej pojawiali się już w hali przy Szarych Szeregów 7, ale można ich również było spotkać równie często w siłowni „Fabryka Formy” w CH NoVa Park oraz w Parku Słowiańskim. Dariusz Molski nie popuszczał swoim graczom, a oni musieli spełniać jego wymagania. Żółto-niebiescy skupili się wtedy bardziej na zgrywaniu się ze sobą na treningach i utrzymywaniem wytrzymałości oraz zwiększaniem siły i celności rzutów, które wypracowywali sobie w poprzednich tygodniach.

 

Żółto-niebiescy głodni gry i zwycięstw już dwa tygodnie po Dębnie wybrali się do Wągrowca, gdzie zdobyli puchar powiatu wągrowieckiego, dokładając dwie wygrane do bilansu (3:1). Kolejne dwa tygodnie to prezentacja na stadionie im. Edwarda Jancarza i trenowanie, trenowanie, trenowanie.

 

Następne sparingi żółto-niebiescy rozegrali w Lubinie i w Zielonej Górze. Mecz z Zagłębiem wlał dumę i zadowolenie z przygotowania w serca żółto-niebieskich, którzy, mimo porażki, nie ustępowali superligowcowi w żadnej materii i długo grali z Zagłębiem na ostrzu noża. Mecze w Zielonej Górze nie były idealne w wykonaniu, jednak przyniosły gorzowianom kolejne wnioski i były pożyteczne dla gorzowskiej ekipy. (bilans 4:3)

 

Kolejne tygodnie to zejście z obciążeń i stopniowe przygotowania do cyklu sezonowego, gdzie żółto-niebiescy będą musieli odbywać od 7 do 8 treningów dziennie. W międzyczasie gorzowianie rozegrali mecz z drużyną z Leszna i wyrównali bilans wygranych i przegranych na poziom 4:4. Dariusz Molski, mimo niskiej przegranej, był zadowolony ze swoich zawodników i zarządził krótki odpoczynek, dając im 4 dni wolnego.

 

W ostatnich tygodniach żółto-niebiescy przegrali mecz, którego nie wkalkulowali w możliwe przegrane. Żółto-niebiescy odpadli z eliminacji do Pucharu Polski, nie radząc sobie z drużyną z Zielonej Góry, którą wcześniej pokonali i sami nie mogą darować sobie takiego obrotu sprawy. – Myślałem, że ostatnią naszą wpadką będzie Legnica. Ale tam nie zagraliśmy tak nieskutecznie jak z Zieloną Górą. Musimy szybciutko wyciągnąć wnioski – mówił po turnieju pucharowym Dariusz Molski.

 

Jak trener żółto-niebieskich podsumował ten trudny okres? – On się jeszcze nie skończył, on trwa i będzie trwał do pierwszego meczu. Zmieniamy jeszcze obciążenia i będziemy szukali świeżości. Sam turniej pokazał, czego musimy szukać, a więc skuteczności i przesunęliśmy na to celownik. Natomiast fakt, to jest trudny okres, ale mamy tylu zawodników, że nie żałuję, że tyle trwa. Nie jesteśmy tym znudzeni, widać w naszej grze dużo radości, dużo urozmaicenia, dużo akcji, a może prób, telewizyjnych! Mamy odwagę, by z tego korzystać. Jeżeli to wszystko zasklepi się, to będziemy grali bardzo widowiskową i skuteczną piłkę – odpowiedział trener Stali.

Udostępnij