Gorzowianie w miniony weekend dwoma zwycięstwami zakończyli z przytupem okres przygotowawczy przed drugą rundą rozgrywek ligowych. Spotkania z Gwardią Koszalin i KPR-em Gryfino dały spodziewane efekty i gorzowianie mogą być zadowoleni z własnej postawy. Czu czują się gotowi na drugą rundę? – Na pewno w wykonaniu drużyny mogę ocenić ten okres pozytywnie, bo wygraliśmy 4 z 5 meczy. Jeśli chodzi o granie, to owszem było bardzo dużo błędów, ale to również dlatego, że ćwiczymy nowe ustawienia, próbujemy nie pokazywać wszystkich swoich kart przed ligą. Nie możemy, żeby nas nie zobaczyli i nie przygotowali się na nas. Mało bramek straconych, dużo rzuconych w tych czterech spotkaniach, czyli tak jak powinno być – skomentował Krzysztof Nowicki, bramkarz gorzowskiej ekipy. W tych meczach nie zabrakło jednak jeszcze niewielkich potknięć, a także małych indywidualnych sukcesów. – W obronie pojawiały się sporadycznie błędy, zwłaszcza jak wychodziliśmy do zawodników indywidualnie. W ataku w tych dwóch spotkaniach udawało się trafiać, praktycznie, to co leciało w bramkę, to wpadało. Nie wiem, skąd bierze się to, że raz trafiam, a raz nie. Być może jest to efekt ogrania, większej pracy na treningach oraz rytmu meczowego, który wspólnie z drużyną złapaliśmy w tym okresie przygotowawczym. Pracuję nad swoim rzutem i później widać to w meczach – stwierdził Paweł Pedryc, który w ostatnich meczach odnalazł pewność rzutu i skutecznie atakował bramkę przeciwników.

 

Największym mankamentem gorzowian w tym sezonie są przespane początki lub fragmenty meczów, które wydawać by się mogło, żółto-niebiescy mają już w kieszeni. Skąd biorą się przestoje? – Jakbyśmy wiedzieli, z czego to wynikało, to na pewno byśmy to poprawili, bo w bardzo wielu meczach w tym sezonie słabo wchodzimy w spotkania – czy to w lidze, czy w spotkaniach sparingowych. Nie wiem dokładnie, z czego mogłoby to wynikać. Może za długo się rozgrzewamy, może za krótko. Może głowami jesteśmy jeszcze w szatni, a może po prostu przeciwnicy od razu się na nas rzucają, a my potrzebujemy to przeczekać i potem po trochu ich gonimy, a w większości przypadków doganiamy – wyjaśnił Nowicki.

 

Na szczęście, gdy obrona i atak jeszcze się dobudzają, w bramkach nie próżnują gorzowscy bramkarze, którzy często dają wyraźny sygnał do odrabiania strat. – My, bramkarze, już chyba przyzwyczailiśmy, że jesteśmy mocnym punktem, bronimy na wysokim poziomie. No i zawsze będziemy dodawać coś od siebie, a jeśli będą nam jeszcze bardziej pomagać w obronie, jeszcze bardziej się zgramy, to myślę, że będzie tego jeszcze więcej – wyjaśnił jak zawsze skromny Nowicki, który wraz z Marciniakiem są prawdziwą podporą drużyny w trudnych chwilach.

 

Gorzowianie w tym okresie rozegrali pięć sparingów, z czego tylko jeden zakończył się ich porażką. Który mecz dał im najwięcej? – Jeśli chodzi o sparing, który dał nam najwięcej, to w mojej ocenie było to spotkanie z Kaliszem. Mecz z drużyną superligową, zderzenie z bardziej zaawansowanymi zawodnikami, to zawsze dobra lekcja, a dodatkowo nie zaprezentowaliśmy się źle na ich tle – skomentował Pedryc. Gorzowski rozgrywający twierdzi, że żółto-niebiescy są już gotowi na drugą rundę. – Myślę, że zarówno ja, jak i drużyna czujemy się gotowi na drugą rundę. Udało się ten okres przepracować bez dodatkowych kontuzji, zagraliśmy kilka sparingów, żeby złapać rytm meczowy i to się udało. Co pozostało dalej? Wszystkie siły na Sierpc! – zapowiedział.

 

Czy w głowach naszych zawodników wciąż obija się przebieg spotkania z pierwszej rundy przeciwko Starzyńskiemu i spółce? – Wynik był chyba jedną bramką dla nich. To na pewno powoduje chęć rewanżu, zwłaszcza, że przegraliśmy z nimi w takich okolicznościach, mając ich na widelcu. Wszyscy już myśleli, że już wygraliśmy mecz i w ostatnich 20 sekundach tracimy dwie bramki. Byliśmy po meczu załamani, ale wzięliśmy się w garść i potrafimy grać i na pewno u siebie utrzemy im nosa – zaznaczył Nowicki. – Pamiętam mecz z Sierpcem, przegraliśmy tam jedną bramką. Nie pozostaje mi nic innego, jak powiedzieć, że skoro tam przegraliśmy jedną, to u siebie musimy wygrać minimum dwoma! – stwierdził Pedryc.

Udostępnij