www.stalgorzow.pl: Adrian, jak wspominasz pierwszy mecz z Jurandem w tym sezonie?

Adrian Chełmiński: – Nie był to łatwy przeciwnik. Z tego, co pamiętam, wygraliśmy dwoma bramkami. Było to drugie spotkanie w lidze – oni byli beniaminkiem i nie wiedzieliśmy, jak grają. Na szczęście udało nam się wygrać. Teraz zakładamy, że nie będzie inaczej, ale wiemy, że to nie będzie łatwe spotkanie.

 

Pamiętasz jeszcze, ile bramek rzuciłeś? I o ile więcej niż brat?

– Tak, rzuciłem 5 bramek, nie mam pojęcia, ile więcej niż Rafał, ale nieważne, ile który z nas rzuci bramek, liczy się końcowy rezultat. Nawet, jak nie rzucę żadnej bramki, a wygramy spotkanie, to i tak będę zadowolony.

 

A jak się gra przeciwko bratu?

– Na boisku nie myślę, czy to jest brat, czy ktoś inny. Przeciwnik jak każdy inny. Przed meczem, czy po meczu jest moim bratem, ale w trakcie rywalizacji nie ma żadnej taryfy ulgowej.

 

Zdobywasz też bramki przeciwko drużynie swojego taty. To też nie ma dla Ciebie znaczenia?

– Znaczy… cieszy podwójnie, myślę, zdobycie każdej bramki. Jednak wygrywam z rodziną, a nigdy nie miałem takiej możliwości, bo zawsze byłem prowadzony przez tatę lub innych trenerów w Ciechanowie. Teraz mam okazję zagrać przeciwko nim i takie zwycięstwo myślę, że ucieszy mnie podwójnie.

 

Jakie są atuty gości piątkowego meczu?

– Grają szybką piłkę, każdy kto ma ją w rękach może rzucić, na każdej pozycji mają niebezpiecznego zawodnika. Dlatego w mojej opinii trzeba uważać na każdego. Może nie są tak bardzo poukładani jak inne zespoły w tej I lidze, ale nadrabiają zaangażowaniem i chęcią walki.

 

A ze słabszym teoretycznie zespołem gra się lepiej, czy gorzej?

– To zależy. Myślę, że Jurand jest zespołem o tyle nieprzewidywalnym, że mogą naprawdę zagrać bardzo dobre spotkanie. Będzie nam się grało trudno. Może być tak, że mecz im nie wyjdzie, bo brakuje tego poukładania, jakiś zawodnik może nie trafić ze swoim dniem, nie jest ich dużo, więc jak jakiś zawodnik podstawowy zagra słabszy mecz, to może być łatwiej, ale nie ma co zakładać takich opcji. Podchodzimy do tego meczu jak do każdego innego spotkania z jakimkolwiek ligowym przeciwnikiem.

 

Jesteście po wideo – czy nazwisko Chełmiński przewijało się wtedy często?

– Kilka razy tak, pewnie dlatego, że jest to środkowy rozgrywający, który kreuje tę grę, więc kilka razy się przewinęło. Ale nie jest on tam najgroźniejszy, jest kilku chłopaków, którzy mają coś do powiedzenia, zwłaszcza z drugiej linii. Dodatkowo skrzydłowi potrafią rzucić, więc na pewno nie skupiamy się tylko na nim, bo jedna osoba meczu nie wygra.

 

A jakie są atuty Stali?

- Jeśli chodzi o atuty, to myślę, że jest to nasza taktyka gry, różnorodność zawodników na każdej pozycji. Każdy, kto wejdzie na boisko, może inaczej wpłynąć na przebieg meczu, dać coś innego, czy to rzucić z daleka, czy starać się grać na zawodzie. Myślę, że jesteśmy przygotowani na każdy styl gry przeciwnika, więc niczym nie powininen nas zaskoczyć. Oglądaliśmy też ich mecz, wiemy mniej-więcej, jaką grają piłkę, kto jest groźny i mamy plan, żeby powstrzymać najgroźniejsze punkty przeciwnika. Do tego jeśli zagramy naprawdę mocną obronę, w której każdy pomaga każdemu i będziemy bardzo ruchliwi, drużynie z Juranda ciężko będzie się przebić, z czego może być kilka kontr i tak możemy powoli zwiększać przewagę bramkową.

 

 

Skąd w poprzednich meczach brała się „niemrawość”, albo jak kto woli tracenie bramek na własne życzenie?

– Może stąd, że ktoś przysłowiowo zaspał na boisku – w odpowiednim momencie nie ruszył się, nie dosunął, nie przesunął. Przeciwnik widział luki i wpadały łatwe bramki. Chyba było za dużo chęci, a za mało dokładności i chłodnej głowy. Tak, jak mówił trener, za bardzo chcieliśmy, popełnialiśmy też dużo błędów. Jeżeli podejdziemy do tego meczu naprawdę na spokojnie, ale z dużym zaangażowaniem, to myślę, że będziemy unikać tego typu błędów.

 

Cel?

– Zwycięstwo i 3 punkty.

 

 

Udostępnij