Gdyby obstawiać w zakładach bukmacherskich, iż do 7 minuty, 28 sekundy w meczu między Stalą i Olimpem nie padnie ani jednak bramka, można by zbić fortunę. Takiego początku spotkania w wykonaniu obydwu drużyn meczu w Gorzowie od początku wskrzeszenia sekcji nie było. Oczywiście, nie brakowało prób, ale formacje obronne robiły swoje, a jak już udało się je ominąć, to przeszkadzały słupki, poprzeczki i oczywiście obaj bramkarze – zarówno Cezary Marciniak, jak i Damian Zając. Wynik otworzył w końcu Mateusz Stupiński, który wywalczył z kolegami piłkę na kontrę i skończył ją pewnie i bez większych problemów. To jednak nie oznaczało, że worek z bramkami się otworzył – jeszcze dwie minuty męczyli się goście, by wyrównać wynik na stan 1:1, a później gorzowianie wrzucili piąty bieg i ruszyli do ataku,  by chwilę później prowadzić już 5:1. Dobrze spisywał się Szymon Światłowski, który zdobył 3 ważne bramki i pokazał się w tym meczu z bardzo dobrej strony, nie brakowało też rzutów „stałych bywalców” z listy strzelców Stali, czyli wspomnianego „Stupy” czy Aleksandra Kryszenia. Dobrze na rozegraniu wyglądał Mariusz Kłak czy Bartek Starzyński, nie zawodził Adrian Chełmiński, który jednak większą robotę robił z Dawidem Pietrzkiewiczem i Oskarem Serpiną w formacji obronnej, mocno wspomagając Marciniaka. Gorzowianie po połowie zeszli do szatni z 6-bramkową przewagą.

 

Po przerwie gorzowska publiczność zobaczyła jeszcze bardziej zmotywowanych gospodarzy, którzy nie pozwolili się zaskoczyć gościom i szybko wybili im jakiekolwiek myśli o odrabianiu strat z głów. Olimp został skutecznie zniechęcony do walki pierwszymi minutami drugiej części spotkania i nic w tym meczu nie mógł już zrobić. Żółto-niebiescy stali mocno w obronie, a wiele piłek odbijał także Krzysztof Nowicki, co Stalowcy przekuwali w kontry i powiększali przewagę. W końcówce zaś byli pewni swego i pozwolili na wejście debiutantów – Rafała Renickiego, który wykorzystał świetne podanie od Kłaka i wpakował piłkę do bramki Zająca – ale także Marcina Gałata, który po 8 miesiącach przerwy wraca do pełni dyspozycji, co udowodnił także dobrą akcją na skrzydle i bramką. Po meczu gorzowianie mogą odetchnąć, bowiem czeka ich tydzień przerwy po przełożeniu domowego spotkania z Grunwaldem Poznań.

 

Grzegorz Malinowski, trener ekipy przyjezdnej po tym meczu nie szczędził krytyki dla swojego zespołu: – Spodziewaliśmy się trochę więcej po naszej dyspozycji. Ten mecz w planach zupełnie inaczej miał się dla nas ułożyć. Wiedzieliśmy, gdzie są najmocniejsze punkty chłopaków z Gorzowa. Realizacja planu była jednak zerowa. Jest mi wstyd. Przepraszam kibiców, że to spotkanie nie miało z naszej strony znamion widowiska sportowego.

 

UKS Olimp Grodków: 17 (6)

Balcerek, Zając –  Stępień 3, Hertel, Juros 2, Mierzwiński 1, Rogaczewski 2, Wiśniowiecki, Skraburski 4, Gajda, Bernaś 1, Kolanko 2, Prokop 1, Szulc

Trener: Grzegorz Malinowski

Os. Towarzyszące: Piotr Sołtys, Piotr Mieszkowski

 

Kartki: Kolanko, Starzyński,

Kary: Skraburski,  Szulc, Gajda, Wiśniowiecki

Karne:  2/4

 

Stal Gorzów: 32 (12)

Nowicki, Marciniak – Starzyński 4, Kryszeń 3, Stupiński 7, Pietrzkiewicz 3, Bronowski, Chełmiński 1, Gintowt 1, Marcin Smolarek 1, Mariusz Smolarek 4, Kłak 1, Serpina 2, Światłowski 3, Renicki 1, Gałat 1.

Trener: Dariusz Molski

Kierownik: Łukasz Bartnik

Fizjoterapeuta: Kamil Sankowski

 

Kartki: Chełmiński, Pietrzkiewicz

Kary: Chełmiński, Kryszeń

Karne: 2/3

 

Sędziowie: Mariusz Marciniak – Piotr Radziszewski

Widzów: 350 osób

Udostępnij