Tomek Gintowt: Fajnie, w drugiej połowie zdecydowanie graliśmy tymi „mniejszymi, co się sprawdziło, rzuciliśmy 4 bramki więcej od przeciwnika, więc naprawdę nam szło. Tak naprawdę cała nasza gra odbywała się w formule jeden na jeden. Z Mariuszem Kłakiem i braćmi Smolarkami ich kręciliśmy i to się sprawdziło. Tak, jestem zadowolony ze swojego występu, cieszę się, bo troszkę więcej minut dostałem. Myślę, że pokazałem się z dobrej strony, co przede wszystkim przełożyło się na wynik. Były takie momenty w tej pierwszej połowie, gdzie nam troszkę Wieluń odjechał, na szczęście w drugiej połowie wróciliśmy, kontrolowaliśmy ten wynik i całe szczęście, bo z trudnego terenu wywozimy 3 punkty.

Tak, czasu nie ma na odpoczynek, bo czekają już na nas Obroniki Śląskie. Mam nadzieję, że będzie na trybunach przynajmniej taka atmosfera, jak była w Wieluniu. Liczymy na wsparcie naszych kibiców. I dobrze, że odpoczynek jest krótki, bo jesteśmy w gazie, jesteśmy w fajnym treningu i myślę, że przede wszystkim mecze są od nas zależne, bo to czy wygrywamy, czy przegrywamy, zależy od naszej postawy.

Staramy się, staramy, żeby ta gra nie była taka szarpana, próbujemy to usystematyzować, żeby mniej było przestojów. W meczu z Wieluniem lepiej atak niż obrona, bo 35 bramek rzuconych, ale szukamy jeszcze złotego środka i mam nadzieję, że niedługo go znajdziemy, atak i obrona zaskoczą razem, ale na razie cieszymy się, bo myślę, że jak na przedsezonowe założenia, to praktycznie wszystko jest zrealizowane.

Dokładnie, kolejny awans w tabeli, cieszymy się, że wskoczyliśmy do pierwszej 3. Cieszy. Mam nadzieję, że w sobotę u siebie dopiszemy sobie kolejne punkty.

 

Dariusz Molski: Tak się zdarzyło, że jesteśmy dobrym teamem i każdy każdego zastępuje, nawet kierownik trenera (śmiech). Uzupełniamy się czasami – ja czasem zamawiam obiad z Owcę, Owca za mnie prowadzi zespół i w sumie wszystko gra i najważniejsze, że się wszystko dobrze skończyło. Emocje były, tak jak w każdym meczu, a ten mecz miał właśnie taki przebieg – falowanie. Tu wyszliśmy niby na spokój, 4 bramki przewagi, a potem doszli nas i wyszli na prowadzenie i musieliśmy gonić. Ale wytrzymaliśmy! Dobrze się stało, że w tej drugiej połowie weszli mali, pokręcili troszkę i odskoczyliśmy, zrobili nam wynik. Z tym przeciwnik nie umiał sobie poradzić. Dużo bramek i tutaj też niby wszystko było wiadomo, niby znaliśmy przeciwnika, wiedzieliśmy co gra i w którą stronę, tak grał, a nie mogliśmy sobie z tym poradzić. Ale w końcu zaskoczyło, na najważniejsze 10 minut!

Punkty się zgadzają, to jest najważniejsze, no i super!

Dużo było zagrań naszych chłopaków, które zrealizowali naprawdę fajnie, trzeba wyróżnić wszystkich. Każdy dołożył dużą cegłę od siebie do tego zwycięstwa i chwała za to, że mieliśmy tak szeroki skład i ten szeroki skład grał. To nasz atut.

Powiem tak, widowiskowych zagrań mamy stały repertuar i potrafimy go wykorzystywać, natomiast przeciwnik był, jaki był i musieliśmy się do tego trochę dostosować, a że wychodziły z tego ładne akcje, to chwała dla nas. To nie było też tak, że sami „mali” wygrali nam mecz, bo duzi też robili najpierw swoje, jednak później się coś zacięło, trzeba było poszukać rozwiązania. Mali się nim okazali. Na koniec znowu wszedł „Hiszpan” (Chełmiński), dwa razy zakręcił obroną, raz karny, raz bramka. Dobra nasza gra. Nic nie mogli na nas poradzić, a przechwyty Stupy ich dobiły.

 

Pełna koncentracja i wsparcie kibiców, to najprostsza recepta na pokonanie Oborników. Tylko dla kibiców gramy, naprawdę, nie gramy sami dla siebie. My codziennie widzimy się na treningu i jakieś-tam fragmenty gramy, pokazujemy sobie, znamy siebie, czasem ktoś nas czymś zaskoczy, to wtedy jest radość, albo śmiech, albo szydera jeszcze (śmiech). Gramy po to, żeby pokazywać się kibicom. Podczas meczu z Wieluniem wychodziło to fajnie, myślę, że ten, kto oglądał ten mecz, to się nie zawiódł, dostarczyliśmy dużo emocji, a teraz czas na te emocje na własnym parkiecie!

 

Udostępnij